Ponad 70 osób mogło zginąć w wypadku na północy Portugalii, kiedy zawalił się most, zawieszony nad rzeką Douro. Portugalskie służby ratownicze wyłowiły dwa ciała, zlokalizowały wrak autobusu, jednak wciąż nie znaleziono jednak żadnego z dwóch samochodów, które utonęły równocześnie z autobusem.

Autobusem podróżowało 67 osób z okolicznych miejscowości, które wracały z niedzielnej wycieczki. Wciąż nie wiadomo jednak, ilu było dokładnie podróżnych w pozostałych samochodach, ich liczbę ratownicy oceniają na około 10. Jak powiedział sieci RMF FM przedstawiciel miejscowej policji, wrak autobusu odnaleziono na głębokości 20 metrów, bardzo blisko mostu. Zdaniem lekarzy, nie ma szans, aby któryś z pasażerów mógł przeżyć tragiczny wypadek. Doszło do niego wczoraj późnym wieczorem około godziny 22:00 czasu polskiego. "Nie wierzymy, żeby komukolwiek udało się przeżyć" - powiedział burmistrz pobliskiego miasteczka Castelo de Paiva. Burmistrz wielokrotnie apelował do swoich zwierzchników o przyznanie funduszy na remont ponad stuletniego mostu, ale bezskutecznie. Most miał 50 metrów wysokości, a głębokość rzeki, jednej z największych w Portugalii, wynosi w tym miejscu 15 metrów. Przyczyną tragedii był prawdopodobnie zły stan budowli: "Z tego co wiemy, nie wytrzymała jedna z podpór mostu i zawaliła się, kiedy przejeżdżał tamtędy autobus" - powiedział jeden z ratowników. W związku z tragedią do dymisji podał się minister stanu i opieki społecznej Jorge Coelho, który odpowiada również za transport. "Wynoś się morderco" - takimi słowami przywitali wczoraj okoliczni mieszkańcy prezydenta Portugalii. Rząd od ponad roku obiecywał, że most zostanie wyremontowany. O jego złym stanie wiedział też premier rządu. Zdaniem mieszkańców odpowiedzialność za tragedię ponosi cały gabinet.

W akcji ratowniczej brało udział ponad 300 nurków i strażaków. Poszukiwania utrudniały ciemności oraz mgła. Ratownicy zbudowali w poprzek rzeki tamę. Rzeka jest jednak głęboka i niebezpieczna, i ze względu na bezpieczeństwo dwa razy trzeba było przerwać akcję. Ciała kilku osób porwane przez nurt rzeki widzieli świadkowie tragedii. Zdaniem policji, jest mało prawdopodobne, by wśród ofiar byli obcokrajowcy. Jak doniosły lokalne media do katastrofy tej doszło na skutek podmycia przez rzekę jednego z filarów podtrzymujących most. Wczoraj rozpoczęła się sprawa dwóch osób, które już pół roku temu zablokowały na moście ruch, by w ten sposób zmusić władze do wymiany przerdzewiałych filarów. W ostatnich dniach Portugalię dotknęły bardzo intensywne opady deszczów.

00:00