Mistrzostwa świata w piłce nożnej trwają zaledwie kilka dni, a już świat zdążył znienawidzić ten dźwięk. Wuwuzela, przeklęta trąbka kibiców z Południowej Afryki uprzykrza widowisko kibicom na stadionach i... przed telewizorami. Uprzykrza tak bardzo, że doczekaliśmy się na łamach czasopisma "New Scientist" naukowego wyjaśnienia, co tak bardzo nas w niej drażni.

Trevor Cox, prezes brytyjskiego Instytutu Akustyki twierdzi, że przede wszystkim, kibice nie umieją na nich grać. Gdyby wuwuzelę dać prawdziwemu muzykowi, dźwięk byłby znośniejszy, bo potrafi on utrzymać właściwą częstotliwość drgań ust podczas wydychania powietrza. Kibice jednak dmuchają nieregularnie, co tylko wzmaga kakofonię dźwięków. Częstotliwość drgań powietrza, około 235 razy na sekundę, normalnie dawałaby dźwięk przypominający róg myśliwski, w ustach kibiców, to raczej ryk słonia.

Ponieważ każdy z kibiców dmie, kiedy chce, natężenie dźwięku narasta i przycicha, stąd wrażenie, że mamy do czynienia z rojem owadów. Ryk trąbki wydaje nam się głośny także dlatego, że wuwuzela emituje dźwięki o częstości, na które nasze ucho jest najbardziej wrażliwe. Natężenie dźwięku, w odległości metra może sięgać w przypadku pojedynczego instrumentu nawet 116 decybeli. Eksperci medycyny pracy policzyli, że właściwie już po dwudziestu sekundach słuchania wuwuzeli "na pełny regulator", przekraczamy bezpieczną dzienną dawkę hałasu.