Śmigłowiec, który we wrześniu spłonął między blokami na jednym z katowickich osiedli, był przeciążony o blisko 300 kilogramów. Główna Komisja Badań Wypadków Lotniczych jednoznacznie orzekła, że przyczyną wypadku, był błąd pilota.

Jak powiedział szef Komisji, Andrzej Winiewski, pilot złamał instrukcję

użytkowania maszyny. Tuż przed startem zatankował do pełna zbiornik paliwa, a to - przy dużej ilości sprzętu i ludzi - spowodowało przeciążenie. Komisja uznała ponadto, że pilot nie potrafił ustalić przyczyn, dla których musiał awaryjnie lądować, a prawidłowo zaczął się zachowywać dopiero w końcowej fazie lotu. Pilot nie zgłosił żadnych zastrzeżeń do raportu z prac komisji. Sprawą zajmie się teraz prokuratura.

Przypomnijmy: w chwilę po starcie z lotniska w Katowicach śmigłowiec musiał awaryjnie lądować. Jedynym miejscem, jakie znalazł pilot, był parking między wieżowcami na jednym z osiedli. Po zetknięciu się z ziemią śmigłowiec doszczętnie spłonął. Na szczęście załoga zdążyła wcześniej opuścić maszynę.

WIADOMOŚCI RMF FM