Zachorowanie na nowotwór to najczęściej wynik nieszczęśliwego przypadku, dopiero w drugiej kolejności odpowiadają za to czynniki środowiskowe, tryb życia, wreszcie skłonności genetyczne, przekazane nam przez rodziców. Opracowany przez naukowców Johns Hopkins University nowy model statystyczny pokazuje, że aż 2/3 dorosłych, cierpiących na raka, może mieć pretensje tylko do... losu. W tej sytuacji praca, opublikowana w najnowszym numerze czasopisma "Science", zwraca uwagę na szczególne znaczenie profilaktyki.

W niektórych tkankach organizmu komórki nowotworowe pojawiają się miliony razy częściej niż w innych. Lekarze wiedzą o tym od ponad stu lat, ale do tej pory nie byli w stanie tego wyjaśnić. Najnowsza praca pokazuje, że ryzyko zachorowania na nowotwór danej tkanki jest związane z częstością podziałów zachodzących w normalnych komórkach macierzystych danej tkanki, niezbędnych dla jej prawidłowego działania.
 
Wiadomo, że rak pojawia się u osób, które po rodzicach odziedziczyły wadliwe geny, także u tych, którym zaszkodziły czynniki zewnętrzne, na przykład palenie papierosów. Bardzo często jednak choroba nowotworowa jest wynikiem spontanicznych, przypadkowych mutacji DNA komórek. Im tych mutacji jest więcej, inaczej mówiąc - im mamy większego pecha - tym ryzyko rośnie. Do tej pory nie było jednak wiadomo, który z tych czynników ma w praktyce największe znaczenie.

Wszystkie nowotwory są wynikiem kombinacji trzech czynników, pecha, środowiska i dziedziczonych skłonności. Stworzyliśmy model, który pozwala określić na ile istotne jest znaczenie tych czynników w konkretnych przypadkach raka - mówi współautor pracy, profesor Bert Vogelstein. Przeprowadzone w oparciu o ten model obliczenia wskazują, że o pechu, jako kluczowej przyczynie raka możemy mówić u dorosłych w aż 2/3 przypadków. Znaczenie rodzinnych skłonności i wpływu środowiska dominuje w pozostałej 1/3.

Te wyniki mają istotne znaczenie nie tylko w samych badaniach przyczyn chorób nowotworowych, ale też dla opracowywania strategii ich diagnostyki i leczenia tak, by jak najskuteczniej ograniczyć przypadki śmiertelne. Jeśli tak wiele przypadków nowotworów wiąże się z przypadkowymi mutacjami, to postulowane zmiany trybu życia mogą owszem pomóc w niektórych przypadkach nowotworów, ale nie będą równie skuteczne w wielu innych - mówi współautor pracy, profesor Cristian Tomasetti, onkolog z Johns Hopkins University School of Medicine. Powinniśmy przeznaczyć więcej środków na wczesną diagnostyką raka, bardziej skoncentrować się na wykrywaniu go na wczesnych etapach, które dają najwięcej szans wyleczenia - dodaje.

Badacze zakwalifikowali badane typy nowotworów do dwóch kategorii. W pierwszej znalazły się 22 rodzaje, których prawdopodobieństwo odpowiada częstości podziałów komórkowych w danej tkance. Zapadamy na nie, gdy mamy pecha. W drugiej grupie znalazło się 9 rodzajów nowotworów, które sa bardziej powszechne, niż wskazywałaby na to częstość podziałów komórkowych. To oznacza, że w ich przypadku istotne znaczenie mają inne czynniki, choćby środowiskowe. Co nie jest zaskoczeniem, w tej drugiej grupie znalazły się między innymi rak płuc (silnie związany z paleniem papierosów), czy rak skóry (silnie zależny od ekspozycji na słońce).

Zwracanie większej uwagi na znaczenie przypadkowych mutacji nie oznacza oczywiście, że można zaniedbać problemy związane ze stylem życia i czynnikami środowiskowymi. Nasza praca pokazuje, że niefortunne wybory życiowe, na przykład palenie papierosów, mogą zwiększyć ryzyko zachorowania na raka. Jednak fakt, że tak wiele nowotworów powstaje niezależnie od środowiska i czynników dziedzicznych sugeruje, że trzeba zwrócić szczególną uwagę na możliwości ich wczesnego wykrywania i skutecznego leczenia - zauważa Vogelstein.