W Górach Świętokrzyskich odkryto ślady dinozaurów, które pochodzą sprzed 250 milionów lat i są starsze o dziewięć milionów lat od najstarszych znanych pozostałości tych zwierząt - informują odkrywcy na łamach najnowszego numeru "Proceedings of the Royal Society B". Prawdziwą sensacją naukową jest to, że ślady datowano na dwa miliony lat po tak zwanym wymieraniu permskim, największej tego typu katastrofie w dziejach Ziemi, w której zniknęło z powierzchni naszej planety 90 procent gatunków.

Do czasu najnowszego odkrycia, świat naukowy był przekonany, że dinozaury pojawiły się znacznie później po tej katastrofie."W skali geologicznej dwa miliony lat to mgnienie oka" - wyjaśnia główny autor artykułu, Stephen Brusatte z American Museum of Natural History w Nowym Jorku. Zdaniem badaczy, bez tej katastrofy dinozaury w ogóle by się nie pojawiły. Podobnie było ze ssakami, które zyskały możliwość ekspansji dopiero po wymieraniu, które dotknęło dinozaury 65 milionów lat temu.

Ślady zwierzęcia, któremu nadano nazwę Prorotodactylus, mierzą kilka centymetrów długości. Wynika z tego, że prymitywne dinozaury, dinozauromorfy, były niepokaźnymi zwierzętami wielkości kotów. Ważyły również niewiele - kilogram lub dwa. Chodziły na czterech nogach i były zwierzętami dosyć rzadkimi. Z analiz stanowiska paleontologicznego wynika, że ich tropy stanowią zaledwie 2-3 proc. wszystkich tropów zwierząt odciśniętych w tym miejscu.

Współautorem pracy jest polski paleontolog, Grzegorz Niedźwiedzki z Uniwersytetu Warszawskiego, który w styczniu tego roku zasłynął jako współodkrywca śladów najstarszych czworonogów na Ziemi. Znalezisko zostało dokonane również w Górach Świętokrzyskich.