10 minut - tyle potrzebuje brytyjska armia by wkroczyć do akcji, gdyby noworoczne uroczystości w Londynie miały zakończyć się jakąś nieprzewidzianą katastrofą. Według planów rządu premiera Blaira, uzbrojone oddziały wojska miałyby w takiej sytuacji pomagać policji w przywracaniu porządku.

Brytyjski gabinet nie zamierza uciekać się do tak drastycznych posunięć, ale -jak mówi angielskie przysłowie - "better safe than sorry", więc ministrowie dosłownie dmuchają na zimne. Aż 3 miliony ludzi z całego świata zamierza zjechać do Londynu, by wziąć udział w uroczystościach. Ale oprócz tłumu, brytyjski rząd boi się rownież komputerowej pluskwy tysiąclecia mimo, iż miliony funtów zostały wydane na walkę problemem cybernetycznej zmiany daty. Jeśli na przykład Londyn pogrąży się w ciemnościach na skutek przerwy w dopływie prądu, wojskowe helikoptery przewiozą pacjentów ze stołecznych szpitali w bezpieczne miejsca. Przygotowano również alternatywne plany na wypadek, gdyby systemy telekomunikacyjne przestały działać, bądź to za

sprawą komputerów bądź też z powodu przeciążenia sieci. Według dostępnych

danych, w samym tylko grudniu Brytyjczycy zakupili aż 3 miliony telefonów

komórkowych. Z pewnością będą one włączone w Sylwestra o północy.

RMF FM LONDYN Bogdan Frymorgen