Miłośnicy muzyki doskonale wiedzą, że w zespole rockowym perkusja z gitarą basową wybijają rytm, a gitarzysta solowy i wokalista prowadzą melodię. Podobne prawidłowości obowiązują w muzyce uniwersalnie, bez względu na to, czy to muzyka klasyczna, ludowa, czy pop. Kanadyjscy naukowcy odkryli, dlaczego tak jest. Jak piszą na łamach czasopisma "Proceedings of the National Academy of Sciences", o ile nasz mózg zdecydowanie lepiej rozróżnia tony wysokich dźwięków, w przypadku rytmu jest bardziej wrażliwy na dźwięki niskie.

Grupa naukowców z McMaster University w Hamilton w Kanadzie przeprowadziła badania z wykorzystaniem elektroencefalografii (EEG). Na głowach ochotników umieszczano elektrody rejestrujące sygnał elektryczny mózgu w czasie, gdy badani słyszeli dwa ciągi równoczesnych dźwięków fortepianu, wysokich i niskich, emitowanych w stałych odstępach czasu.

Badani oglądali niemy film, nie proszono ich o zwracanie uwagi na dźwięki. Co jakiś czas natomiast jeden z tych dźwięków, wysoki lub niski emitowano minimalnie, 50 milisekund przed czasem. Zapisy EEG pozwalały sprawdzić, czy mózg badanych "zauważał" różnicę. Reakcja mózgu na zakłócenie rytmu przejawiała się w charakterystycznym sygnale potencjału niezgodności (MMN), emitowanym przez obszar kory słuchowej około 120-250 milisekund po usłyszeniu przyspieszonego dźwięku. Pojawienie się tego sygnału to znak, że mózg zarejestrował, że "coś tu się nie zgadza".

Okazało się, że sygnał MMN był konsekwentnie silniejszy, gdy mózg rejestrował zmianę rytmu niskiego tonu. Dalsze badania pokazały też, że różnica reakcji na zaburzenia rytmu niskich i wysokich tonów pojawiała się już na wczesnym etapie ich odbioru, w sygnale przesyłanym od ślimaka nerwem słuchowym.

Co ciekawe dzieje się tak nawet wtedy, gdy fizycznie nie czujemy jeszcze charakterystycznego drżenia głębokich basów. To wyraźnie taki wewnętrzny metronom. O jego istnieniu wiedzieli już bębniarze z pierwotnych kultur, my wiemy wreszcie, gdzie nam tyka.