Do majowego weekendu został jeszcze tydzień, jest więc czas na to, żeby zaplanować trzydniowy wyjazd. Nasza propozycja to północne Włochy. To kilka godzin jazdy samochodem, a potem to już tylko klimatyczne miasteczka, pyszna kuchnia i wspomnienia. Jeśli wolicie romantyczny wypad do Paryża, to koniecznie zarezerwujcie sobie czas na zwiedzenie wystawy dzieł Diego Velazqueza. W Londynie 2 maja otwarta zostanie natomiast wystawa poświęcona „Alicji w krainie czarów”. Dokładnie 150 lat po stworzeniu przez Lewisa Carrolla tej literackiej postaci.

Włochy - wino, pizza i …”dusiciel księży”

Pierwsza majówkowa propozycja to Grado, czyli mała Wenecja. Grado to 8-9 godzin jazdy autostradą od Krakowa czy Katowic. Niesamowite, bardzo klimatyczne, położone na lagunie miasto, właściwie miasteczko, które nie ma tylu cennych zabytków co Wenecja, ale warto je zobaczyć.

Jeżeli będziemy mieli szczęście, spotkamy tutaj więcej rybaków, gospodyń domowych, miejscowych rzemieślników niż turystów. W majowym Grado na pewno warto spróbować lokalnych pyszności. Jest tu mnóstwo tawern oferujących lokalne przysmaki, nie tylko polentę, nie tylko makarony, ale także boreto. To miejscowa specjalność, czyli zupa rybna serwowana z białą polentą.

A co po jedzeniu? Po jedzeniu chyba najlepiej wsiąść w łódkę i przepłynąć się laguną. Wtedy zobaczymy miejsce, które mimo że tak nas bliskie, jest tak bardzo odległe. Niesamowite, ponadczasowe, zupełnie jak z księżyca.

Jezioro Garda, czyli największe jezioro Włoch, niedaleko granicy z Austrią. To tam po przyjeździe czeka tam na nas raj. Raj dla dzieci, które nie będą chciały wychodzić z jednego z największych parków rozrywki, czyli Gardaland. Raj dla mam, które będą spacerowały romantycznymi uliczkami miasteczek, takich jak Salo czy Sirmione, no i raj dla tatusiów, którzy będą raczyć się świetnymi winami, z których słyną te okolice.

Warto też pojechać do pobliskiej Werony, choćby śladami bohaterki filmu "Listy do Julii". Werona to także królestwo trufli i świeżych ryb oraz ... "dusicieli księży". To jest lokalna specjalność, gruby makaron, tak gruby, że nieraz trudno go przełknąć, serwowany najczęściej z gorgonzolą. Stąd nazwa. Książa uważani byli wtedy za łapczywych, makaron było trudno zjeść, tak więc mamy "dusicieli księży". To dla potencjalnych Julii chyba najlepszy sposób na poderwanie Romea.

Trzecie magiczne miejsce godne polecenia to Neapol. Są trzy powody, dla których warto go odwiedzić. Po pierwsze - zjemy tutaj oryginalną
i najpyszniejszą we Włoszech pizzę, po drugie - napijemy się najlepszej we Włoszech kawy, a po trzecie zobaczymy miasto, w którym urodziła się Sophia Loren. To chyba też ważny powód.

Okolice Neapolu to przede wszystkim Pompeje, czyli zniszczone przez Wezuwiusza fascynujące miejsce oraz wyspa miłości - Capri. Wysp jest wiele, ale ta chyba jest najbardziej znana. Sam Neapol urzeka klimatem. To wąskie, poobwieszane praniem uliczki, śmigający motocykliści i przede wszystkim targi: owocowe, warzywne, rybne, mięsne, które oszałamiają zapachami, głosami, hałasem, klimatem, i przede wszystkim urzekający urodą i bardzo śpiewnym sposobem mówienia mieszkańcy. Taki targ to prawdziwy teatr na ulicy. Tutaj warto rzeczywiście umrzeć.

Miłośnikom Włoch i wszystkiego co włoskie, którzy wzięli udział w naszej zabawie, rozdaliśmy książki autorstwa znawcy Włoch od podszewki. Żeby zdobyć książkę Macieja Brzozowskiego pod tytułem "Włosi. Życie to teatr", wystarczyło wysłać do nas maila wpisując w tytule WŁOCHY. Dziękujemy za udział w zabawie!

Belgia - królewskie azalie, pchli targ i Chagall

Brukselę można zwiedzać nie wydając dużo pieniędzy. Oczywiście w święto pracy w stolicy Belgii są festyny. Jest więc głośno, zabawnie, a dzieciom można zaoferować wiele atrakcji. Pierwszego maja możemy odwiedzić jeden ze słynnych brukselskich pchlich targów i oczywiście wracamy ze wspaniałym trofeum za parę groszy. Takie okazje wciąż się tutaj trafiają.

Wieczorem natomiast wpadamy w odwiedziny do króla. Rodzina królewska udostępnia dla zwiedzających przez kilka tygodniu swoje szklarnie pełne egzotycznych roślin. Tutaj możecie sprawdzić godziny otwarcia królewskich szklarni. Podziwiać należy secesyjną architekturę szklarni oraz belgijską specjalność hodowane od lat przez królowe Paole, Fabiolę i Matyldę - azalie. Cena za te arystokratyczne atrakcje bardzo demokratyczna, bo tylko 2.50 euro, a dla dzieci wejście jest darmowe.

Ponieważ jesteśmy w stolicy Europy, to koniecznie w weekend trzeba zajrzeć do Parlamentarium. Nie płacimy ani centa i odbywamy interaktywną podróż po Unii Europejskiej.

Polecamy także wystawę 200 obrazów Marca Chagalla w muzeum BOZAR. Jest magiczna.

Londyn - Mała Wenecja, „Alicja w Krainie Czarów”, czy może średniowieczne zamki

Listę majówkowych propozycji rozpoczynam od imprezy organizowanej nadmorskiej miejscowości Eastbourne. Tam co roku, w długi majowy weekend, organizowany jest słynny zlot klasycznych samochodów, starych autobusów i wszelkich cudów na dwóch i czterech kółkach. Położone w hrabstwie Essex Eastbourne jest jednym z niewielu miasteczek w Anglii, które zachowało patynę z drugiej połowy XX wieku. Można tam dojechać bez trudu z Londynu pociągiem lub autobusem. Oprócz kultowych modelów Jaguara, Bentleya i Rolls Royca będzie można podziwiać cała flotę starych piętrusów. Niektóre przerobione zostały na puby i restauracje. Łącznie zgromadzonych zostanie ok. 600 pojazdów.

Od soboty do poniedziałku, położony 15 km od południowego wybrzeża Anglii zamek Bodiam, będzie gospodarzem średniowiecznego jarmarku. XIV wieczna forteca, niczym z legendy o królu Arturze, należy do najpiękniej położonych tego typu budowli w Anglii. Zbudowano ją w samym środku niewielkiego jeziora. Wstęp na jarmark kosztuje 10 funtów. Na gości czekać będą zachowane w stylu epoki zabawy i muzyka wykonywana niegdyś przez średniowiecznych trubadurów. Fantastyczne miejsce do spędzenie popołudnia z dala od zgiełku Londynu. Oddalone o niecałą godzinę jazdy samochodem, znajdują się malownicze, nadmorskie miasteczka Deal i Sandwich. Oba leżą nad kanałem La Manche i w ciągu ostatnich 20 lat stały się miejscami, w których chętnie bywa londyńska bohema i intelektualiści. To znakomite teren na długie spacery, które zakończyć trzeba koniecznie w jednym z licznych, tradycyjnych pubów, serwujących lokalnie warzone piwa.

Londyn to prawdziwa skarbnica znakomitych wystaw, muzeów i sal koncertowych. Ale w majowy weekend warto wybrać się do jego wschodniej dzielnicy miasta, która biegnie wzdłuż słynnej Brick Lane. To miejsce, gdzie kulturowa różnorodność Londynu jest najlepiej widoczna. Tam przez wieki osiedlali się imigranci: francuscy Hugenoci, Żydzi i Muzułmanie. Dla smakoszy największą atrakcją będą restauracje oferujące kulinarne przysmaki subkontynentu indyjskiego. Jeśli jeść curry, to własne na Bick Lane. Wciągu ostatniej dekady ta część Londynu stała się jedną z najbardziej kultowych. To raj dla amatorów oryginalnych strojów. Sprzedają je liczne sklepiki oferujące oryginalne kreacje z lat 70-80. Imprezą, na którą chcemy Was szczególnie zaprosić, będzie organizowany w majowy weekend Festiwal Kawy. W olbrzymiej hali Trumana bariści z całego świata walczyć będę o nagrodę w wysokości 5 tysięcy funtów. Wręczona zostanie najlepszemu specjaliście w tym fachu. Gdy znudzi Wam się zapach kawy, warto zagłębić się w labiryncie małych, odrestaurowanych uliczek, sklepów z płytami winylowymi, starych żydowskich piekarni i straganów z najbardziej wymyślnymi daniami z całego świata. 

W sobotę 2 maja otwarta zostanie w Londynie wystawa poświęcona w całości "Alicji w Krainie Czarów". Dokładnie 150 lat po stworzeniu prze Lewisa Carrolla tej literackiej postaci ekspozycja w muzeum Viktorii i Alberta skupi się na kreatywnym wpływie Alicji na modę kształtującą się w ciągu ostatnich kilku dekad. Na wystawie będzie można obejrzeć stroje inspirowane książką i nowatorskie interpretacje zjawiska Alicji w sztukach wizualnych, w tym w pracach słynnej amerykańskiej fotograficzki, Annie Leibovitz.

Pozostańmy jeszcze w Londynie. Gdzie w sobotę 2 maja będzie można podziwiać olbrzymią kawalkadę rzecznych barek, która opanuje kanały północnego Londynu. Nie bez kozery nazywane są one przez mieszkańców stolicy Małą Wenecją. Pojawi się tam ponad 130 prywatnych łodzi, które są prawdziwą wizytówką i osobowości ich właścicieli. Każda to prawie dzieło sztuki. Imprezie towarzyszce będą koncerty i zorganizowane zabawy dla dzieci. Wstęp darmowy.

Majówka w Paryżu - jak uniknąć pułapki?

Majówka jest pułapką dla źle zorganizowanych turystów odwiedzających Paryż. Trzeba precyzyjnie rozplanować ewentualny wyjazd do francuskiej stolicy, by nie żałować straconego czasu.

Pierwszego maja Luwr i inne najsławniejsze paryskie muzea są zamknięte na cztery spusty z powodu Święta Pracy. Katedry Notre-Dame nie można natomiast zwiedzać przed południem z powodu odbywających się tam wtedy trzech nabożeństw. Najlepszym rozwiązaniem jest więc wjechanie w piątek przed południem na szczyt Wieży Eiffela. Katedrę Notre-Dame możemy natomiast darmowo zwiedzić po południu, a wieczorem zaplanować romantyczny spacer po wzgórzu Montmartre, gdzie panuje niepowtarzalna atmosfera.

W sobotę można już zaplanować zwiedzanie Luwru, na który trzeba przeznaczyć co najmniej dzień i który jest darmowy dla osób w wieku poniżej 25 lat.

W niedzielę natomiast grzechem byłoby nie zobaczyć odbywającej się akurat w Paryżu głośnej wystawy Diego Velazqueza, na którą sprowadzono arcydzieła tego mistrza barokowego malarstwa z całego świata. Żeby jednak nie czekać kilku godzin w kolejce przed wejście do pałacu ekspozycyjnego Grand Palais trzeba kupić wejściówki na konkretną godzinę w internecie.

Również w przypadku Wieży Eiffla lepiej na wszelki wypadek zarezerwować wejściówki na konkretną godzinę w sieci.

Wszystkie te atrakcje będą kosztować osobę w wieku poniżej 25 lat około 28 euro. Pozostali turyści będą musieli przeznaczyć na to około 42 euro.

Szykujcie miotły na Noc Walpurgii

W majowy weekend w Niemczech będzie tłum czarownic. Możecie je zobaczyć i za nie się przebrać. I zacząć długi majowy weekend najlepiej na górze Brocken, najwyższym szczycie Harzu, bo to tam, według legendy, w noc z 30 kwietnia na 1 maja odbywały się największe sabaty czarownic w Europie. I odbywają się do dziś, choć oczywiście w wersji turystycznej. Walburga była co prawda Angielką zajmującą się umierającymi zakonnicami w VIII wieku, ale właśnie w Niemczech zasłynęła cudami, a z górą Brocken została skojarzona setki lat później, głównie za sprawą Fausta. Johann Goethe lubił urocze góry Harzu. Można wdrapać się tym samym szlakiem co pisarz lub wybrać jeden z wielu innych. Można też wjechać kolejką, która została po górnikach wydobywających tu między innymi srebro.

Polecamy również bajkowy zamek w pobliskim Wernigerode. Po nocnej gonitwie za czarownicami, rusałkami i gnomami rankiem można zobaczyć tęczową aureolę wokół własnej głowy. Wystarczy stanąć na górze między słońcem a ranną mgłą. To zjawisko optyczne nazywa się właśnie widmem Brockenu.