Aukcja listów dwóch przyjaciół Erica Claptona i George'a Harrisona... do tej samej kobiety. Na licytacje wystawiła je 79-letnia Pattie Boyd - niegdyś wybranka serca obu panów.

Mimo perypetii sercowych Harrison i Clapton do końca życia tego pierwszego pozostali przyjaciółmi. A przecież przyjaciel odbił przyjacielowi żonę! Można zatem przypuszczać, że amor napinał łuk w odpowiednich momentach i precyzyjnie wypuszczał strzałę, nie raniąc dotkliwie zainteresowanych stron. 

Nawet po tych sercowych perypetiach obaj panowie zawarli później udane związki z innymi kobietami i kolaborowali ze sobą muzycznie. Szanowali się jako muzycy. Spotykali towarzysko i na scenie. Co naprawdę działo się w tym trójkącie? Rąbka tajemnicy odsłaniają wystawione na sprzedaż listy do pani Pattie Boyd, napisane przez obu gitarzystów.  

Początki

George Harrison poznał Brytyjkę na planie filmowym w 1964 roku i się zakochał. Pattie była modelką. Zajmowała się także fotografią. Para zawarła związek małżeński i przeżyła ze sobą szczęśliwie wiele lat. Przez część tego czasu Eric Clapton był regularnym bywalcem w jej domu. 

Jego przyjaźń z Harrisonem dała pośrednio początek romansowi Claptona z jego żoną. Pisał do niej namiętne, pełne uczuć listy. Ostatecznie pani Pattie Boyd uległa jego urokowi. Rozwiodła się Harrisonem i dwa lata później poślubiła słynnego bluesowego gitarzystę. Obaj panowie napisali dla niej ważne w swojej karierze utwory - George Harrison "Something", a Clapton najsłynniejszy jego przebój "Leila". 

Historia powraca

Oprócz związku Johna Lennona z japońską artystką Yoko Ono, który poniekąd przyczynił się do rozbicia Beatlesów, ten trójkąt jest najczęściej przytaczaną romantyczną historią we współczesnej brytyjskiej muzyce rozrywkowej. Dowodzi tego, że ikoniczne już dziś postacie, fantastyczni muzyce i wielcy artyści to także ludzie. 

Pani Pattie Boyd opublikowała kilka lat temu autobiografię, w której opisała odległe już dziś romantyczne przygody. Jej fotografie Georga Harrisona i Erica Claptona pokazywane były wielokrotnie na wystawach. Teraz przyszła kolej na sprzedaż listów, które jak zauważają niektórzy komentatorzy, powinny były pozostać w szufladzie.