Dawid Podsiadło ani na chwilę nie zniknął z radaru ze swoim solowym projektem, a co więcej, wraz z przyjaciółmi z zespołu zakończył właśnie prace nad debiutancka płytą Curly Heads.

Przetrwali w przyjaźni najbardziej burzliwy okres solowej kariery Dawida, bez poczucia straty, bo przedtem zdążyli wspólnie poczuć rożne smaki muzykowania. Minione dwa lata okazały się dla tych pięciu młodych chłopaków ogromnym skokiem ku dojrzałości, zarówno muzycznej, jak i emocjonalnej. Podsiadło przyznaje, że CH było od początku jego siłą napędową, zalążkiem jego muzycznej tożsamości i po ogromnym sukcesie płyty solowej cieszy się na "powrót do domu". Gatunkowo płyty "Ruby Dress Skinny Dog" nie da się zamknąć w muzycznej nomenklaturze, ale na pewno  głównym elementem spajającym całość jest energia, której najjaskrawszym przykładem jest singel "Reconcile". Tego numeru ani nie wolno, ani nie da się słuchać po cichu. Z zespołem Curly Heads rozmawia Bartek Kopiniak.

Dawid Podsiadło: Na razie jeszcze nie myślę o tym. Całkiem inne są uczucia towarzyszące wydawaniu solowej płyty, a całkiem inne z zespołem. Jest bardzo fajnie, jestem szczęśliwy, że możemy to robić. Jako zespół długo czekaliśmy na ten moment, żeby mieć własną płytę, z której jesteśmy dumni. Możemy zacząć grać koncerty z pełnym, profesjonalnym przygotowaniem. Ja jako wokalista mam teraz więcej spokoju. To, co przeżyłem przez ostatni rok, przygotowało mnie na premierę albumu debiutującego zespołu. Stresu jest zdecydowanie mniej, chociaż wszystkie decyzje, które trzeba podejmować, ludzie, z którymi trzeba rozmawiać, to zawsze jest wyzwanie, któremu trzeba sprostać.

Jako zespół Curly Heads istniejecie od 4 lat. Niewiele jednak o was wiadomo. Jak się poznaliście, jaka jest wasza historia?

Oskar Bała: Poznaliśmy się w liceum, czyli cztery, pięć lat temu. Wspólnie z Dawidem byliśmy w jeden klasie. W pewnym sensie zostaliśmy trochę zmuszeni do zagrania razem. Dawid śpiewał, ja grałem na gitarze. W szkole organizowano jakiś event, więc zaprezentowaliśmy razem pewien cover. Z kolei na drugi dzień stwierdziliśmy, że może stworzymy coś swojego. Ja zrobiłem utwór, Dawid napisał tekst, melodię... w sumie bardzo dobry tekst, który towarzyszył nam przez długi czas. Okazało się, że powstała między nami fajna chemia, choć byliśmy zupełnie z odrębnych światów muzycznych.

Czyli?

Oskar Bała: Ja gustowałem wtedy bardziej w cięższej muzyce. Dawid preferował coś lekkiego, delikatnego. Jednak spróbowaliśmy zagrać razem, następnie zdecydowaliśmy założyć cały zespół. Znaleźliśmy jedynego perkusistę w szkole, czyli Damiana Lisa, następnie pozostałych członków - Tomka Szulińskiego i Tomka Skutę. Zagraliśmy kilka prób, okazało się, że fajnie się dopełniamy. Żaden z nas nie grał wcześniej poważnie w żadnym projekcie i dla nas jako początkujących muzyków było super, że możemy działać we własnym zespole. Tworzyliśmy swoje utwory, od początku staraliśmy się nie grać coverów... i tak właśnie gramy do dzisiaj.

Materiał, który znajdzie się na waszym debiutanckim albumie, jest świeżym materiałem czy to utwory z wcześniejszego okresu?

Damian Lis: Kiedy szykowaliśmy się do debiutanckiej płyty, było kilka utworów ze starego repertuaru, które myśleliśmy, że będą na naszej pierwszej płycie. Jednak ostatecznie stwierdziliśmy, że zostaniemy całkowicie z nowym materiałem. Z utworami, których jeszcze nikt nigdy nie słyszał, nigdzie wcześniej nie prezentowaliśmy. Także cała płyta składać się będzie tylko z nowych numerów.

W takim razie czego możemy spodziewać się na płycie? Jakieś szczegóły, w jakim klimacie muzycznym będzie cały materiał?

Dawid Podsiadło: Musimy stwierdzić, że to dla nas najcięższe pytanie. Wszyscy wspólnie czekamy na określenie tego, jaki rodzaj, gatunek muzyki uprawiamy. Sami nie potrafimy klasyfikować materiału, to jest chyba taka nasza wspólna cecha. Nie jesteśmy różnorodni, na pewno jesteśmy jakoś określeni. Płyta jest spójna, a ktoś powiedział, że ten materiał jest rockowy co bardzo nam się spodobało, ponieważ martwiłem się, że może moje "milutkie" inspiracje złamią trochę charakter rockowy i wyjdzie bardziej popowy projekt. Nie zależało mi, aby tworzyć coś określonego, po prostu robiliśmy to, co nam się podobało. Płyta na pewno jest świeża, co jest ładnym określeniem całości.

Oskar Bała: Ciężko jest właśnie określić z tego powodu, że tworząc utwory, nigdy nie patrzyliśmy, żeby zrobić coś konkretnego, z konkretnego gatunku. Nieważne jaki był pomysł, ale staraliśmy się z niego coś wyciągnąć. I nie zwracaliśmy uwagi, że coś jest za mocne czy za smutne.

Myślicie, że publiczność będzie próbowała porównywać zespół Curly Heads do solowego projektu Dawida?

Dawid Podsiadło: Jeśli chodzi o porównania, to nie boimy się. Ale na pewno one będą, choć to jest całkiem inny projekt, inna muzyka. Ja także nie jestem tym samym wokalistą. Inny rodzaj śpiewania, inna wrażliwość, estetyka, teksty. Curly Heads jest mocniejszym projektem. Wydaje mi się, że kilka osób może zwrócić uwagę, że do tej pory byłem bardziej delikatny muzycznie, a teraz będę krzyczał. Niektórym może się to nie spodobać, a innym wręcz przeciwnie - że w końcu przestanę być grzecznym chłopcem, a zacznę być mężczyzną. Jednak mam nadzieję, że większość nie będzie zwracać na to uwagi i posłuchają całego materiału, stwierdzą, że to jest spoko, a to trochę mniej... Liczę na to, że będą słuchać muzyki, a nie myśleć o mnie, kim jestem, tylko skupią się na materiale.

Mówiliśmy już o stylistyce albumu. Dla wielu ciekawostką będzie na pewno tytuł płyty "Ruby Dress Skinny Dog". Skąd taki pomysł?

Damian Lis: Z mojej perspektywy było to tak, że siedziałem na sali prób. Powstał wtedy utwór, do którego nie było kompletnie tytułu. Dawid poprosił Oskara, żeby podał jakieś cztery słowa po prostu z głowy. I Oskar powiedział: Ruby Dress Skinny Dog. Okazało się, że to było genialne, teoretycznie losowe słowa, ale miały sens. Myśleliśmy też nad innymi wariantami, ale stwierdziliśmy, że to bardzo dobrze określa całą płytę i nasz materiał, więc tak będzie nazywać się nasza płyta.

Dawid Podsiadło: Premiera płyty "Ruby Dress Skinny Dog" w drugiej połowie października, ale dokładnej daty premiery jeszcze nie zdradzamy.

Za wami dwa premierowe koncerty Curly Heads, podczas finału Męskiego Grania w Żywcu oraz Goodfest w Dębicy. Czujecie, że coś zaczyna się dziać? Jest energia od publiczności?

Damian Lis: Bardzo! To jest momentami nawet paraliżujące. Na scenie nie graliśmy około roku i nagle musimy wyjść na tak ważny dla nas koncert gdzie mamy do zaprezentowania tylko dwa numery i wiemy, że musimy wypaść jak najlepiej. Stres był duży, ale zostaliśmy bardzo fajnie przyjęci, super!

Wasze najbliższe plany? Trasa koncertowa?

Dawid Podsiadło: Trasę do końca roku mamy praktycznie zamkniętą. Jest jeszcze kilka kolejnych propozycji. Wszystko zacznie się w listopadzie, trasa z prawdziwego zdarzenia. Patrzymy na nią bardzo rozwojowo. Będziemy też promować "coś", ale szczegóły dopiero niebawem...

Macie jakieś rady dla innych młodych, debiutujących artystów? Co moglibyście im przekazać?

Dawid Podsiadło: Ciężko nam mieć jakieś rady, jako, że sami jesteśmy amatorami, ale w sumie mamy też jakiś obraz na debiutujących...

Oskar Bała: Niby trochę gramy, około trzydziestu piosenek już stworzyliśmy. Myślę, że trzeba uważać na covery, żeby się w tym nie zamknąć, nie zatrzymać w miejscu. Sami jesteśmy faktycznie amatorami, ale tworzenie własnego materiału bardzo rozwija.

A jeśli chodzi o sam wokal?

Dawid Podsiadło: Byłem w szkole muzycznej, która bardzo pomogła mi, nie tylko wokalnie, ale także wykształciła moje ucho, dzięki temu słyszę kiedy fałszuję, a to jest bardzo przydatna umiejętność. Trzeba wiedzieć, kiedy nie ciągnąć dźwięku, a kiedy spróbować go kontrolować. Selah Sue powiedziała podczas jednego wywiadu, że ona nie wierzy w to, że można nauczyć się śpiewać i jeśli nie poruszasz swoimi emocjami, tym co robisz naturalnie, nie ma opcji, żeby tworzyć coś, co wzrusza szerszą publiczność, ponieważ nie ma się tego czegoś. Nie pamiętam, żebym jakoś usilnie starał się edukować wokalnie, chociaż kiedyś miałem w planach Akademię Muzyczną, jednak bardzo się cieszę, że nie zrealizowałem tego pomysłu. Zacząłem tworzyć z zespołem utwory i szukać własnego sposobu wyrażania emocji, a nie tego, co ktoś uważa za technicznie poprawne. Aczkolwiek oczywiście bardzo przydają się ćwiczenia, poszerzanie swojej skali, higiena głosu, czyli rozśpiewywanie się i nie przesadzanie z używkami, które bezpośrednio wpływają na jakość głosu.