Nie słabnie konflikt na granicy Tajlandii i Kambodży, który od poniedziałku znacznie eskalował. Obie strony oskarżają się wzajemnie o atakowanie cywilów podczas środowych starć. Tymczasem prezydent USA Donald Trump zapowiedział we wtorek, że "będzie musiał wykonać połączenie telefoniczne i zakończyć wojnę". Setki tysięcy osób ewakuowało się z terenów przygranicznych w bezpieczniejsze miejsca.
- Konflikt na granicy Tajlandii i Kambodży, który eskalował w poniedziałek, nie słabnie. Z obu stron padają oskarżenia o ataki na cywilów.
- Tajlandia wyklucza negocjacje i udział stron trzecich, podczas gdy Kambodża twierdzi, że jest gotowa do rozmów w każdej chwili.
- Kambodża wycofała swoich sportowców z Igrzysk Południowo-Wschodniej Azji ze względów bezpieczeństwa.
- Prezydent USA Donald Trump zapowiedział, że podejmie próbę zakończenia konfliktu.
- Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
Od poniedziałku na granicy Tajlandii i Kambodży trwają intensywne walki. Obie strony oskarżyły się nawzajem o przeprowadzenie nalotów wzdłuż spornej granicy po tygodniach narastającego napięcia - wskazał CNN, gdy konflikt eskalował z początkiem tygodnia. Kraje wciąż oskarżają się nawzajem o atakowanie cywilów i cywilnych obiektów.
Tymczasem minister spraw zagranicznych Tajlandii w wywiadzie we wtorek wykluczył możliwość negocjacji i udziału strony trzeciej w mediacjach. Z kolei Kambodża deklaruje gotowość do rozmów w każdej chwili.
W środę Kambodża wycofała swoich sportowców z Igrzysk Południowo-Wschodniej Azji w Tajlandii, powołując się na względy bezpieczeństwa - przekazała agencja Reutera. Tajlandzkie wojsko poinformowało, że rakiety BM-21 wystrzelone przez siły kambodżańskie spadły w pobliżu szpitala w dystrykcie Suri, co zmusiło do ewakuacji pacjentów i personelu. Według tajskich sił zbrojnych, w rejonie granicy używane były również drony, czołgi i kolejne rakiety.
Kambodża z kolei zarzuca Tajlandii użycie artylerii i uzbrojonych dronów do ataków na prowincję Pursat oraz ostrzał moździerzowy cywilnych domów w prowincji Battambang. Kambodżańskie władze twierdzą także, że tajskie myśliwce F-16 naruszyły przestrzeń powietrzną i zrzuciły bomby w pobliżu obszarów zamieszkanych przez ludność cywilną.
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zapowiedział we wtorek, że podejmie próbę zakończenia konfliktu. Polityk podczas wystąpienia w Pensylwanii, zanim odniósł się do konfliktu między Tajlandią a Kambodżą, wymienił szereg wojen, które jego zdaniem pomógł zakończyć, w tym między Pakistanem a Indiami oraz Izraelem i Iranem.
Niechętnie to mówię, ale jest to konflikt o nazwie Kambodża-Tajlandia, który rozpoczął się dzisiaj, a jutro będę musiał zadzwonić. Kto inny mógłby powiedzieć, że zadzwoni i zatrzyma wojnę dwóch bardzo potężnych krajów, Tajlandii i Kambodży - powiedział Trump.
Warto przypomnieć, że prezydent Trump określił jako historyczne wydarzenie podpisanie porozumienia 26 października między dwoma sąsiadami z Azji Południowo-Wschodniej, którzy od dawna toczą spór graniczny. Do podpisania dokumentu doszło po pięciu dniach lipcowych walk między Tajlandią i Kambodżą na lądzie i w powietrzu, w których zginęło co najmniej 48 osób, a około 300 tys. zostało zmuszonych do ewakuacji - przypomniała agencja AFP.
Tysiące rodzin po obu stronach spornego pogranicza oddzielającego Tajlandię i Kambodżę uciekły, aby uniknąć działań zbrojnych. Niektórzy jednak zdecydowali się, bądź byli zmuszeni zostać, w tym m.in. Wuttikrai Chimngarm, tajski strażnik bezpieczeństwa, który jednocześnie pełni funkcję sołtysa.
Mężczyzna schronił się za prowizorycznym bunkrem zbudowanym z sześciu warstw opon, gdy prowincja przygraniczną Buriram w Tajlandii była pod ostrzałem.
Muszę zostać. Jestem sołtysem, jeśli nie ja, to kto? Kto będzie chronił domy i dobytek mieszkańców przed złodziejami? Jestem przywódcą i wszyscy strażnicy wioski muszą trzymać się razem - mówił, cytowany przez agencję Reutera.
Od wznowienia walk w poniedziałek setki tysięcy osób przeniosło się do tymczasowych schronień. Wuttikrai powiedział, że obawia się, iż schroniska również mogą stać się celem ataków.
Martwię się i mieszkańcy, którzy ewakuowali się, też się martwią, ponieważ oni (Kambodża) posiadają ciężką broń o zasięgu do 130 kilometrów, według doniesień - powiedział.
W Kaun Kriel, spornym miasteczku około 25 km na północny zachód od kambodżańskiego miasta Samraong, mieszkańcy pamiętający pięciodniowe walki z lipca, zaczęli uciekać, gdy konflikt ponownie eskalował.
To moja druga ucieczka, ponieważ miejsce, w którym mieszkam, jest bardzo blisko granicy i było atakowane za każdym razem - powiedział Kambodżanin Marng Sarun, 31-letni żniwiarz, który opuścił wioskę z żoną i dwójką dzieci.
Marng powiedział, że on i jego rodzina byli jednymi z ostatnich, którzy opuścili Kaun Kriel. Ledwo zdążył zabrać worek ryżu i skromny zapas do gotowania, a teraz próbuje karmić rodzinę rybami złowionymi w stawie niedaleko miejsca dla uchodźców - przekazała agencja Reutera.
Mężczyzna powiedział, że nigdy nie spodziewał się, że Tajlandia ponownie "zaatakuje" Kambodżę ani że będzie musiał opuścić Kaun Kriel po raz drugi.
Myślałem tylko, że mogą być napięcia, ale nie spodziewałem się, że dojdzie do tego stopnia. Zwłaszcza po tym, jak prezydent USA Donald Trump pomógł wynegocjować porozumienie pokojowe, nie sądziłem, że znów będą walczyć - mówił Kambodżanin.