Międzynarodowe ekipy, przeczesujące miejsce katastrofy etiopskiego samolotu pasażerskiego u wybrzeży Libanu, natrafiły wczoraj wieczorem na sygnały wysyłane przez tzw. czarną skrzynkę rozbitej maszyny.

Samolot Ethiopian Airlines spadł do Morza Śródziemnego w poniedziałek nad ranem, wkrótce po starcie z lotniska w Bejrucie podczas szalejącej burzy. Na pokładzie znajdowało się 90 osób, z których najprawdopodobniej wszystkie zginęły. Dotychczas znaleziono jednak tylko kilkanaście ciał.

Jak poinformował rzecznik armii libańskiej, czarną skrzynkę, czyli automatyczny rejestrator lotu zlokalizowano na głębokości ok. 1300 metrów, w odległości ok. 10 km na zachód od lotniska. Rejestrator być może pozwoli ustalić przyczyny katastrofy, których dotąd nie udało się ustalić. Zdaniem meteorologów, mogło to być wyładowanie atmosferyczne, których było wiele na trasie przelotu.

Trwa identyfikacja przy pomocy testów DNA szczątków ofiar które udało się odnaleźć. Dotychczas udało się zidentyfikować tożsamość pięciu osób, w tym dwojga dzieci.