Dziesięć lat po katastrofie kolejki górskiej w Cermis w Dolomitach, w której zginęło 20 osób, w tym dwoje Polaków, komitet obywatelski z tej miejscowości domaga się wznowienia procesu. Sprzeciwia się temu stowarzyszenie rodzin ofiar tragedii, które otrzymały łączne odszkodowanie w wysokości ponad 40 milionów dolarów.

Proces sprawców tragedii powinien odbyć się we Włoszech, a nie – jak to miało miejsce – w Stanach Zjednoczonych – uważa Werner Pichler, przewodniczący „Komitetu 3 lutego”. Według niego amerykański pilot został skazany na "minimalną karę" i to nie za zerwanie kolejki linowej, lecz za zniszczenie czarnej skrzynki samolotu.

Domagamy się ponownego procesu, ponieważ winę za tę masakrę ponosi nie tylko pilot, ale także ci, którzy wiedzieli o tym, że samoloty latają na niskiej wysokości, zarówno Amerykanie jak i Włosi, i nie zrobili niczego, by to powstrzymać - oświadczył.

3 lutego 1998 roku amerykański samolot wojskowy podczas brawurowych akrobacji zerwał linę kolejki wiozącej narciarzy. Doszło do masakry, wagonik runął na zbocze góry. W katastrofie zginęli turyści z Niemiec, Belgii, Włoch, Austrii, Holandii oraz Polka z kilkunastoletnim synem.