Na międzynarodowym lotnisku w stolicy Chile, Santiago ogłoszono wczoraj alarm bombowy i ewakuowano pasażerów samolotu hiszpańskich linii Iberia. Alarm był fałszywy. Jego sprawcą okazała się kobieta, która chciała udaremnić wyjazd swego narzeczonego.

312 pasażerów i członków załogi samolotu, który miał lecieć do Madrytu, ewakuowano tuż przed samym startem. Powodem alarmu był anonimowy telefon, ostrzegający, że na pokładzie maszyny jest bomba.

Służby specjalne sprawdziły maszynę i niczego niebezpiecznego nie znalazły. Policja natychmiast wszczęła śledztwo. Okazało się, że sprawcą fałszywego alarmu była 30-letnia kobieta. Na lotnisko zadzwoniła dwa razy. Najpierw poprosiła, by z samolotu Iberii cofnąć jednego z pasażerów, bo jego ojciec trafił właśnie w ciężkim stanie do szpitala. Gdy nie osiągnęła, zadzwoniła raz jeszcze i ostrzegła, że na pokładzie maszyny jest bomba. Władze poważnie potraktowały ostrzeżenie.

Podczas przesłuchania kobieta przyznała się do winy i powiedziała, że zdecydowała się na tak szalony krok, by udaremnić wylot swego narzeczonego do Madrytu.