Komitet Noblowski nie skorzysta z propozycji Lecha Wałęsy, który zadeklarował gotowość odebrania nagrody w imieniu więzionego przez chińskie władze dysydenta Liu Xiaobo - poinformował sekretarz Komitetu Geir Lundestad. Lech Wałęsa stwierdził wczoraj, że ponieważ sam nie odebrał swojej nagrody, to mógłby mieć zaszczyt odebrania jej teraz, w imieniu Liu Xiaobo.

Były prezydent dodał na antenie radia TOK FM, że nie była to jego inicjatywa, lecz wyszła ona od jednego z laureatów Pokojowej Nagrody Nobla.

Geir Lundestad powiedział jednak norweskiej agencji NTB, że ani medal, ani dyplom, ani pieniądze nie ucierpią szczególnie zostając w naszych murach, w oczekiwaniu na ich prawowitego właściciela.

Z kolei Wałęsa wyjaśniał wcześniej w rozmowie z agencją AFP: Gotów jestem reprezentować go (Liu Xiaobo) wraz z innymi (laureatami) Pokojowej Nagrody Nobla, by zwrócić uwagę opinii publicznej na to, że prawa człowieka nadal nie są respektowane i że laureatowi najważniejszej nagrody przyznawanej za walkę o wolność uniemożliwia się (...) jej odebranie.

Lundestad zapewnił tymczasem, że mimo nieobecności Liu na uroczystości przyznania nagród oraz jej bojkotu, który zapowiedziały Chiny i pięć innych państw, ceremonia na cześć chińskiego laureata odbędzie się 10 grudnia z całym tradycyjnym przepychem.

Norweski Komitet Noblowski przyznał Pokojową Nagrodę Nobla 8 października. Liu Xiaobo otrzymał ją "za długą walkę bez przemocy na rzecz podstawowych praw w Chinach". Nagrodę stanowi medal, dyplom i czek na 10 milionów koron szwedzkich (równowartość około 1,1 mln euro).