Na pokładach samolotów "Etihad Airways" ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie wolno używać słowa: bomba - nawet w prywatnych żartach. Taki jest wniosek z afery, która wybuchła po aresztowaniu 66-letniego francuskiego emeryta. Mężczyzna od prawie tygodnia znajduje się w więzieniu w Abu Zabi, bo pochopnie "bombowo" zażartował…

Emeryt leciał z Paryża do Bangkoku z przesiadką w Abu Zabi. Kiedy pasażer, który miał siedzieć obok niego, zapytał, czy może położyć paczkę na jego podręcznym bagażu, Francuz odpowiedział żartem: Oczywiście, pod warunkiem, że w tej paczce nie ma bomby.

Słowo: bomba usłyszała stewardessa i zaalarmowała pilotów, którzy natychmiast wezwali policję. Francuski resort dyplomacji już od sześciu dni bezskutecznie apeluje do władz Abu Zabi, by uwolniły emeryta z aresztu śledczego, w którym został umieszczony jako potencjalny terrorysta. Nawet francuski konsul nie mógł się z nim dotąd spotkać.

Władze Abu Zabi tłumaczą, że działają zgodnie z międzynarodowymi wytycznymi, dotyczącymi procedur antyterrorystycznych.