Przed irańskim sądem rozpoczął się proces 16 zwolenników opozycji, zatrzymanych w czasie antyrządowych protestów pod koniec ubiegłego roku. Jak podają państwowe media, oskarżonym zarzuca się udział w zamieszkach i spiskowanie przeciwko systemowi władzy. Pięciu osobom - w tym dwóm kobietom - postawiono również zarzut wojny przeciwko Bogu, za co może grozić nawet kara śmierci.

Opozycjoniści zostali zatrzymani 27 grudnia w czasie antyrządowych demonstracji, które przerodziły się w starcia z irańskimi siłami bezpieczeństwa. Zginęło w nich - według oficjalnych danych - osiem osób.

Oficjalna agencja IRNA podała, powołując się na prokuratora, że część oskarżonych zwolenników opozycji przyznała się do szpiegostwa, planowania zamachów bombowych i niszczenia własności publicznej oraz prywatnej. Niektórzy mieli ponadto wysłać do "wrogich zagranicznych mediów" nagrania wideo, przedstawiające walki protestujących z policją.

W czasie poprzednich masowych procesów zwolenników opozycji organizacje broniące praw człowieka zwracały jednak uwagę, że takie zeznania są często składane w Iranie pod przymusem.

W czwartek stracono w tym kraju dwóch mężczyzn zaangażowanych w protesty, do których doszło po wyborach prezydenckich z 12 czerwca ubiegłego roku. Zdaniem obserwatorów, nowy proces, zbiegający się w czasie z egzekucjami, może stanowić próbę zastraszenia irańskiej opozycji.

Kryzys polityczny, który podzielił Iran, wybuchł 13 czerwca 2009 roku po ogłoszeniu ponownego wyboru Mahmuda Ahmadineżada na prezydenta kraju. Opozycja nie uznała wyników wyborów. Setki tysięcy ludzi wyszły na ulice, skandując: "Co się stało z moim głosem?". Po demonstracjach aresztowano tysiące osób, a wśród nich setki działaczy reformatorskiej opozycji. Przewodzą jej kandydaci pokonani w wyborach: Mir-Hosejn Musawi i Mehdi Karubi.