Podczas zeszłotygodniowych zamachów w Dniepropietrowsku użyto ładunków wybuchowych domowej roboty - poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Ukrainy. W zamachach rannych zostało 30 osób.

Zobacz również:

Nasi eksperci ustalili, że były to ładunki wykonane w warunkach domowych - oświadczył na konferencji prasowej w Kijowie szef MSW Witalij Zacharczenko. Minister poinformował, że najsilniejszy z czterech wybuchów odpowiadał eksplozji 300 gramów trotylu. Siła pozostałych odpowiadała wybuchowi 160-230 gramów trotylu.

Zacharczenko potwierdził, że ładunki ukryte były w betonowych pojemnikach na śmieci. Co więcej, szef ukraińskiego MSW zgodził się z wcześniejszym stanowiskiem prokuratury, że wydarzenia w Dniepropietrowsku to akt terrorystyczny. Wersji było wiele, jednak w czasie śledztwa ich liczba się zmniejszyła. Na mówienie o szczegółach jest na razie za wcześnie - powiedział Zacharczenko. Minister uznał także, że eksplozje w Dniepropietrowsku nie mogą być podstawą do wprowadzenia na Ukrainie stanu wyjątkowego.

O możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego mówili w związku z wybuchami niektórzy przedstawiciele opozycji. Twierdzili, że za eksplozjami mogły stać władze, które chciały mieć pretekst do ograniczenia aktywności politycznej opozycji w kampanii przed zaplanowanymi na październik wyborami parlamentarnymi.

Ukraińskie media pisały z kolei, że wybuchy w Dniepropietrowsku mogły być następstwem porachunków przestępczych bądź biznesowych.

Sprawców wciąż nie zatrzymano

Eksplozje w Dniepropietrowsku nastąpiły 27 kwietnia około południa, w krótkich odstępach czasu. Pierwszy ładunek wybuchł na przystanku tramwajowym koło opery, następny nieopodal kina i technikum, a trzeci - przy wejściu do parku. Czwarta bomba również eksplodowała przy budynku opery.

W minioną niedzielę ukraińska milicja podała, że ma już portrety pamięciowe domniemanych sprawców ataków. Są to trzej mężczyźni w wieku od 30 do 45 lat. Dzień wcześniej prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz ogłosił, że za wiadomość o autorach zamachów wyznaczono nagrodę w wysokości 2 milionów hrywien, czyli ok. 790 tysięcy złotych.

Dniepropietrowsk był jednym z sześciu ukraińskich miast ubiegających się o prawo organizacji Euro 2012, jednak ostatecznie nie znalazł się w gronie czterech gospodarzy turnieju. W odpowiedzi na zamachy władze Ukrainy zapewniły, że w pełni gwarantują bezpieczeństwo gości rozpoczynających się w czerwcu piłkarskich mistrzostw Europy.