Na cmentarzu Borisowskim w Moskwie został pochowany Aleksiej Nawalny. Na nabożeństwo nad trumną Nawalnego policja nie wpuściła tysięcy osób chcących się z nim pożegnać. Zebrany tłum żegnał więc opozycjonistę skandując jego nazwisko. „Oni nie tylko byli, odważyli się demonstrować, rzucać kwiaty na samochód przewożący katafalk” – komentował na antenie internetowego Radia RMF24 Paweł Reszka, dziennikarz „Polityki”, wieloletni korespondent polskich mediów w Moskwie.

Niezależny portal rosyjski Meduza podał, że trumna z ciałem Aleksieja Nawalnego została opuszczona do grobu przy wtórze odgrywanej przez orkiestrę melodii piosenki Franka Sinatry "My Way". 

Pochówek poprzedziło nabożeństwo w cerkwi Ikony Matki Bożej "Ukój Mój Smutek" w Marjino w południowo-wschodniej części Moskwy. Uczestniczyła w nim tylko rodzina. Policja nie wpuściła na nie tysięcy Rosjan, którzy chcieli się pożegnać z opozycjonistą. Nie pozwolono też wejść ambasadorowi Polski Krzysztofowi Krajewskiemu.

"Losza, dziękuję ci za 26 lat absolutnego szczęścia (...), za miłość, za to, że zawsze mnie wspierałeś, za to, że rozśmieszałeś mnie nawet z więzienia (...) Nie wiem, jak żyć bez ciebie, ale postaram się żyć tak, żebyś tam z góry cieszył się z mojego powodu i był ze mnie dumny" - napisała wdowa po Aleksieju, Julia, na platformie X. Nawalna zapowiedziała w zeszłym tygodniu, że będzie kontynuować dzieło męża, i wezwała Rosjan, by ją wsparli.

Rosjanie się odważyli

Ludzie, którzy przyszli pożegnać się z Nawalnym, skandowali jego imię, a także hasła: "Nie boimy się", "Rosja będzie wolna". Obsypywano kwiatami jego karawan po drodze na cmentarz. 

To zawsze jest optymistyczny sygnał, jak widzimy Rosję zaangażowaną, która potrafi być odważna, potrafi krzyczeć "Rosja będzie wolna. Dziękujemy ci, Aleksiej." Oni nie tylko byli, te tysiące ludzi, odważyli się demonstrować, rzucać kwiaty na samochód przewożący katafalk - komentował w Radiu RMF24 to, co działo się przed nabożeństwem, Paweł Reszka, dziennikarz "Polityki". 

Jak dodał, władze robiły wszystko, aby utrudnić uczestniczenie w ostatnim pożegnaniu Nawalnego i zakłócić uroczystości. 

Wydano ciało z opóźnieniem. Wyjście z metra zablokowano tak, że nie można było iść do cerkwi. Nie wiedzieliśmy do końca, co się dzieje w cerkwi, bo nie działał tam internet, więc nie można było przekazywać informacji ze środka - relacjonował Reszka. 

Czy pogrzeb opozycjonisty może okazać się wstrząsem dla rosyjskiego społeczeństwa? Zdaniem Pawła Reszki szanse na to nie są największe. 

Propaganda jest niesamowita. Aparat Putina zrobi wszystko, żeby informacje o pogrzebie nie przedostawały się do opinii publicznej, do prowincjonalnej Rosji. Już w chwili śmierci Nawalnego media regionalne dostały jasne rozkazy, żeby za dużo o tym nie mówić, a jeżeli mówić, to tak, że Nawalny umarł z powodów zdrowotnych i że był przestępcą - tłumaczył Paweł Reszka.

Śmierć Aleksieja Nawalnego

16 lutego władze rosyjskie poinformowały o nagłej śmierci Nawalnego, najbardziej znanego przeciwnika politycznego Władimira Putina. Nawalny miał umrzeć w łagrze za kołem podbiegunowym, gdzie odbywał karę 19 lat pozbawienia wolności, a groziło mu nawet 30 lat więzienia. Władze odmawiały oddania ciała polityka bliskim. 

Matka Aleksieja Nawalnego, Ludmiła, miała otrzymać od władz więziennych ultimatum: albo zgodzi się na cichy pogrzeb na lokalnym cmentarzu, albo opozycjonista zostanie pochowany na terenie kolonii karnej. Jak informowały niezależne rosyjskie media, kobieta zaskarżyła te działania do miejscowego sądu. Uzyskała też wsparcie zwolenników syna. 

Współpracownicy Nawalnego informowali, że nie mogą znaleźć zakładu pogrzebowego, który zgodziłby się zorganizować publiczną uroczystość pożegnania. Instytucje państwowe i prywatne odpowiadały odmownie, a niektóre wprost przyznały, że otrzymały zakaz przyjęcia takiego zlecenia.