Była premier Ukrainy uważa, że nowe władze kraju z prezydentem Wiktorem Janukowyczem na czele chcą ją uwięzić za działalność opozycyjną. W ten sposób Julia Tymoszenko skomentowała wezwanie jej do prokuratury, dokąd przybyła o poranku.

W Prokuraturze Generalnej mówi się, że Janukowycz wydał jej kierownictwu osobiste polecenie znalezienia jakichkolwiek podstaw, by w ciągu 3-4 miesięcy wsadzić mnie do więzienia - oświadczyła Tymoszenko.

Przeciwko Julii Tymoszenko zaczęły się represje polityczne. Wezwanie do prokuratury ma na celu dyskredytację jej osoby, oraz ograniczenie podróży po Ukrainie i świecie. Na takie działania władza idzie świadomie, by osłabić działalność zjednoczonej opozycji - oświadczyła wczoraj rzeczniczka Tymoszenko, Maryna Soroka.

Wcześniej obecne ukraińskie władze poinformowały, że rozpoczęły audyt działalności finansowej Tymoszenko. Ona sama oceniła to, jako przejaw zwalczania opozycji. Pod koniec kwietnia ukraińska prokuratura podała, że wszczęła śledztwo przeciwko członkom rządu Tymoszenko, którzy mieli nielegalnie zmienić przeznaczenie środków budżetowych uzyskanych ze sprzedaży kwot na emisję dwutlenku węgla. Chodzi o 2,3 mld hrywien, czyli ok. 870 mln złotych. Obecny premier Mykoła Azarow zagroził wówczas Tymoszenko odpowiedzialnością karną za "masowe rozkradanie pieniędzy płatników podatków z ubiegłorocznego budżetu oraz ich niecelowe wykorzystanie, m.in. na (prezydencką) kampanię wyborczą byłej premier".

W kampanii przed wyborami prezydenckimi z początku bieżącego roku Tymoszenko była główną konkurentką zwycięzcy wyborów, prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza. Obecnie była premier próbuje organizować na Ukrainie protesty przeciwko polityce ustępstw Janukowycza na rzecz Rosji, domaga się jego ustąpienia i przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych.

We wtorek przed parlamentem w Kijowie odbyła się demonstracja opozycji niezadowolonej przede wszystkim ze zgody prezydenta na pozostawienie na Ukrainie na co najmniej 25 lat rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.