W czwartkowym pożarze w domu opieki w Charkowie na północnym wschodzie Ukrainy zginęło 15 osób w wieku 71-91 lat - podały ukraińskie media. Wśród ofiar było sześciu mężczyzn i dziewięć kobiet. W sobotę w związku z tragedią aresztowano dwie osoby - najemcę domu i jego żonę, dyrektorkę ośrodka.

Sąd aresztował na 60 dni bez możliwości wyjścia za kaucją najemcę domu, w którym mieścił się ośrodek, i jego małżonkę, która była dyrektorem ośrodka.

Obrona najemcy podkreślała, że podnajmował on budynek swojej żonie i to ona odpowiadała za funkcjonowanie ośrodka - pisze portal Ukraińska Prawda. Prokuratura zaznaczyła, że nie zadbał on o bezpieczeństwo przeciwpożarowe w budynku. Jak dodano, nie było tam ani jednej gaśnicy.

Dyrektorka ośrodka podczas rozprawy płakała, prosząc o wybaczenie bliskich ofiar. Nikt z nas nie chciał, żeby do tego doszło - ubolewała kobieta.

Wcześniej w sprawie zatrzymano też właściciela budynku i administratora domu opieki. Według władz ośrodek działał nielegalnie; nie ma też dokumentów świadczących o zgodzie na użytkowanie budynku, w którym się mieścił.

Pożar w budynku wybuchł w czwartek po południu. Na miejscu znaleziono 15 ciał. Kilka osób zostało rannych i hospitalizowanych. W ośrodku przebywały osoby mające trudności z poruszaniem się i cierpiące na choroby psychiczne.

Brane pod uwagę są trzy wersje wydarzeń: podpalenie, nieostrożne obchodzenie się z ogniem i urządzeniami elektrycznymi, spięcie w sieci elektrycznej.

Sobota jest na Ukrainie dniem żałoby narodowej, ogłoszonej przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w związku z tragedią w Charkowie.