​Sztuczna góra powstała w centrum Londynu. Ma przyciągać ludzi na zakupy i oferuje spektakularny widok miasta. Jest tylko pewien szkopuł, powiedzmy natury estetycznej.

Góra jest olbrzymich rozmiarów, ale w niczym nie przypomina ambitnych planów. Miała być porośnięta drzewami i bujnymi krzakami, a w rzeczywistości to szkielet z metalu pokryty sztuczną trawą. Konstrukcja zaprojektowana została przez słynną pracownię architektoniczną z Holandii, ale już stała się pośmiewiskiem. By wdrapać się na jej szczyt, trzeba zapłacić 8 funtów. Niezadowoleni z tej ekspedycji mogą starać się o zwrot pieniędzy. 

Epitety, jakie padają pod adresem nowej atrakcji miasta, są jednoznaczne: kupa złomu czy szkielet pokryty astroturfingiem - to tylko te bardziej cenzuralne. Budowa sztucznej góry, którą wzniesiono w pobliżu popularnej Oxford Street, kosztowała lokalne władze 2 miliony funtów. Cień, jaki rzuca na tę inwestycję, jest trudny do oszacowania.

Klątwa czy brak wyobraźni

Często takie rozdmuchane i w założeniu spektakularne projekty spalają na Wyspach na panewce. Góra ma ok. 25 metrów wysokości i stanęła tuż obok Hyde Parku. Naprawdę trudno o bardziej ekskluzywną lokalizację. Ale zamiast zachęcać Brytyjczyków do odwiedzania centralnego Londynu i robienia zakupów, raczej odstrasza. Londyn zaliczył w przeszłości kilka takich projektów i to znacznie droższych. 

Warto wspomnieć wieżowiec w finansowej dzielnicy City, który odbijającymi promieniami słońca topił zaparkowane na ulicy samochody czy słynny most milenijny, łączący muzeum sztuki nowoczesnej TATE z katedrą św. Pawła, po którym przez pierwsze kilka tygodni nie można było chodzić. Zaczęto od ograniczenia liczby ludzi, którzy kroczyli po moście, wprawiając go w niebezpieczne drgania, a skończono na całkowitym jego zamknięciu i konieczności wykonania prac remontowych.

W Boże Narodzenie najgorzej

Podczas świąt na Wyspach jak grzyby po deszczu pojawiają się również parki zimowe, gdzie dzieci mogą spotkać się ze św. Mikołajem, pogłaskać renifera czy poturlać w śniegu. To kuriozalne atrakcje, które prawie nigdy nie potrafią sprostać oczekiwaniom rodziców i ich milusińskich. Zazwyczaj brakuje sztucznego śniegu, sarny często udają renifery, albo jest tylko jeden, i to wyliniały. Całość - nierzadko pod gigantycznym namiotem pseudoarktycznej groty - wygląda żałośnie. 

Warto dodać, że takich parków powstają na Wyspach setki i stają się one czymś na kształt antyatrakcji, podobnie jak salony figur woskowych, które zupełnie nie przypominają oryginałów. Choć jest to akurat problem bardziej kontynentalny.