Brytyjska minister spraw wewnętrznych Theresa May broni taktyki przyjętej przez policję podczas zamieszek w Londynie. Zdaniem wielu obserwatorów, w wielu miejscach policja nie potrafiła jednak opanować sytuacji. May wezwała mieszkańców i przedstawicieli społeczności lokalnych do pomagania władzom w identyfikowaniu uczestników zamieszek na podstawie nagrań kamer monitoringu.

Szef Scotland Yardu Tim Godwin zapewnił, że nie ma planów wezwania wojska do tłumienia zamieszek w Londynie i innych miastach. Zaapelował do rodziców, by w związku z zamieszkami zatrzymywali swe nastoletnie dzieci w domach.

Według policji, zmienił się "profil" uczestników zajść. Przez pierwsze dwie noce była to głównie młodzież w wieku 14-17 lat, natomiast dzisiejszej nocy zaobserwowano grupy starszych osób, poruszających się samochodami i organizujących grabieże.

Rzecznik Scotland Yardu poinformował, że od początku zamieszek zatrzymano już 450 osób, w tym ok. 200 dzisiaj w nocy.

Według Scotland Yardu, na ulicach Londynu jest obecnie 6 tys. policjantów. W policji wstrzymano urlopy i szkolenia, żeby wszystkie dostępne siły mogły wkroczyć do akcji. Jeden z komendantów policji powiedział w BBC, że dzisiejszej nocy sytuacja była tak poważna, iż na ulice wysłano także tych policjantów, którzy nie przeszli specjalnego przeszkolenia w zakresie tłumienia zamieszek. Według najnowszych danych, w starciach ucierpiało dotychczas 44 policjantów.

W następstwie trzydniowych zamieszek przyznano londyńskiej policji specjalne uprawnienia. Funkcjonariusze będą mogli zatrzymać i przeszukać każdą osobę. Dotychczas mogli to zrobić tylko, gdy mieli ku temu uzasadniony powód. Praktyka zatrzymywania i rewidowania była w przeszłości powodem napięć na tle etnicznym, ponieważ czarnoskórzy mieszkańcy Londynu i muzułmanie sądzą, że jest to skierowane przeciwko nim.