Nawet 7 procent żywności sprzedawanej w Stanach Zjednoczonych trafia na półki sklepowe pod fałszywymi etykietkami - pisze dziennik "Washington Post". Władze są bezsilne wobec oszustów.

W Nowym Jorku, jak sprawdzili naukowcy z Uniwersytetu stanu Michigan, sprzedaje się jeszcze więcej oszukańczych artykułów spożywczych. Naukowcy z Uniwersytetu Rockefellera i Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej wykryli w zeszłym roku, że 11 spośród 66 artykułów kupionych na Manhattanie opatrzonych jest fałszywymi etykietkami. Ustalono to na podstawie badania DNA tej żywności.

Sprzedawano tam np. mleko krowie jako mleko owcze, do miodu dodawano buraki cukrowe, zamiast oleju z oliwek, jak na etykietce, sprzedawano sztucznie barwiony olej sojowy. Tanie mrożone sumy miały etykietki "flądra". Fałszowano też napoje - jako wino Pinot Noir sprzedawano tańsze wino Merlot albo Syrah.

Kontrolą żywności zajmuje się w USA Federalna Agencja Żywności i Leków (ang. FDA). Skupia się ona jednak głównie na sprawdzaniu czy żywność nie jest zakażona lub zatruta i nie starcza jej środków na walkę z oszustwami.