Wystartowała kampania wyborcza do ukraińskiego parlamentu. Przedterminowe wybory, rozpisane przez prezydenta Juszczenkę po fiasku próby reaktywacji prozachodniej koalicji, przewidziane są na 7 grudnia. Opozycja protestuje.

Skonfliktowana z prezydentem premier Julia Tymoszenko oświadczyła, że głosowania nie będzie i zaskarżyła dekret Juszczenki o wyborach w sądzie. Jak to sobie wyobrażacie? Ludzie będą jeść śledzika w śmietanie z sałatką warzywną, a jednocześnie będą musieli wrzucić kartę do głosowania i ktoś będzie musiał te karty policzyć? - grzmiała Tymoszenko w jednym z programów telewizyjnych, podkreślając, że wybory wyznaczono praktycznie na Nowy Rok.

Premier Ukrainy podkreśliła także, że w budżecie państwa brakuje pieniędzy na drugie w ciągu ostatniego roku wcześniejsze głosowanie, a ponadto nie jest jeszcze gotowa lista wyborców.

Prezydent Juszczenko wydał dekret o rozwiązaniu parlamentu w czwartek. Stało się tak, ponieważ w ciągu przewidzianych przez konstytucję 30 dni od rozpadu koalicji Bloku Julii Tymoszenko z prezydenckim blokiem Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona deputowani nie byli w stanie wyłonić nowego sojuszu.