"Polska jest ważnym sojusznikiem USA" - ten slogan, jak mantrę powtarzają od lat amerykańscy politycy, podczas spotkań z przedstawicielami polskich władz. Można mówić o amerykańskiej rutynie w wypowiadaniu słów, które - wygląda na to - nic nie znaczą.

Polskim władzom oczy otworzyły się na dobre chyba dopiero 17 września zeszłego roku, gdy administracja Obamy w fatalny sposób, jednostronnie zrezygnowała z budowy traczy antyrakietowej w Polsce. Dziś okazuje się, że miała potraktować te plany jako kartę przetargową w rozmowach z Moskwą.

Od tego czasu wyraźnie daje się zauważyć w Warszawie zmianę wektorów polityki zagranicznej - stawiamy na Europę. Fakt, jesteśmy w Afganistanie, ale już zdecydowaliśmy, że za dwa lata zmienimy charakter naszej misji, a wycofamy się za cztery.

Mamy w Polsce baterię rakiet Patriot - ale stacjonuje rotacyjnie, najczęściej nieuzbrojona i tylko jeszcze dwa lata. Teraz otrzymaliśmy mglistą obietnicę okresowego pobytu w naszym kraju amerykańskich baz lotniczych od 2013 roku. To niewiele znaczący gest USA - twierdzi ekspert międzynarodowy Sławomir Dębski. Skoro nie można osiągnąć niczego poważniejszego, to z tego rodzaju kroków też nie powinniśmy rezygnować. To jest zawsze lepsze niż nic - podkreśla.

To nic to obok kolejnej i tradycyjnej już zapowiedzi zniesienia wiz dla Polaków ma być zauważalnym potwierdzeniem ze strony Stanów, że jesteśmy dla nich ważni. Mało przekonujące...