Ośmioro dzieci zostało rannych w wypadku mikrobusu, którego kierowca - kierownik kolonii w Cahors na południu Francji - chciał się przed nimi popisać swoim „talentem rajdowym”. Szef innych kolonii źle zarządzał pieniędzmi - ponad 30 francuskich nastolatków musiało spać w Budapeszcie na ulicy.

Przeciwko obu mężczyznom trwa postępowanie karne. Rodzice dzieci zapowiedzieli również, że zaskarżą ich do sadu, by żądać odszkodowań.  

Pierwszy z nich postanowił - jak sam wyjaśnił - „zabawić dzieci rajdową jazdą”, a ściślej mówiąc pokonywaniem wiraży z poślizgiem oraz nagłymi przyspieszeniami i hamowaniem. Mikrobus się przewrócił, a dzieci wróciły z kolonii w Cahors ze złamaniami rak i nóg. Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych. "Kierownikowi-rajdowcowi” grozi kara do pięciu lat wiezienia.  

Szefowi innych, zagranicznych kolonii, które zorganizowała jedna z francuskich organizacji charytatywnych, zabrakło pieniędzy na posiłki i noclegi dla jego podopiecznych. Grupa nastolatków spod Paryża musiała koczować na ulicach Budapesztu, zanim zainteresowała się nimi węgierska policja.