"Tekst wyroku w procecie Michaiła Chodorkowskiego został, już gotowy, dostarczony do sądu. Sędziego zmuszono do wydania wyroku"- tę sensację ujawniła Natalia Wasiliewa, rzeczniczka prasowa sądu, który prowadził proces. Moskiewski sąd skazał w grudniu byłego właściciela Jukosu, na 14 lat łagru.

Wystąpienie Wasiliewej ujawnia jak działa system sądownictwa w Rosji i fikcję "niezawisłości sędziów" w tym kraju. Wyrok na Michaiła Chodorkowskiego został napisany w Moskiewskim Sądzie Miejskim i ogłoszony wbrew woli sędziego Wiktora Daniłkina, który przez całe postępowanie sądowe był pod presją - stwierdziła Natalia Wasiliewa, asystentka Daniłkina i sekretarz prasowa Chamowniczeskiego Sądu Rejonowego w Moskwie. O kulisach procesu skonfliktowanego z Kremlem magnata naftowego i jego partnera biznesowego Płatona Lebiediew, opowiedziała w poniedziałek internetowemu portalowi gazeta.ru i internetowej telewizji Dożd.

Mogę powiedzieć, że od samego początku Daniłkin był pod stałą kontrolą, jeszcze zanim 2 listopada udał się do pokoju narad. Po 2 listopada kontrola ta zapewne nie ustała - powiedziała rzeczniczka sądu. Wiktor Nikołajewicz miał obowiązek kontaktowania się z Moskiewskim Sądem Miejskim we wszystkich spornych kwestiach związanych z procesem sądowym. Dostawał stamtąd określone instrukcje, jak postępować dalej - wyjaśniła. Wasiliewa zaznaczyła, że mogło to dotyczyć także decyzji o wzywaniu świadków. Dodała, że instrukcje sędzia otrzymywał przez telefon. Rzeczniczka przypuszcza, że Daniłkin kontaktował się z przewodniczącą Moskiewskiego Sądu Miejskiego Olgą Jegorową.

To, co robił Daniłkin, było raczej wymuszonym działaniem. Zgodnie z prawem sędzia nie musi się radzić kogokolwiek i uwzględniać czyichkolwiek opinii - zauważyła Wasiliewa. Dodała, że Daniłkin był poirytowany, bardzo przeżywał, oburzał się, że ktoś mówi mu, co ma robić. Zdarzyło się nawet, że miał problemy z sercem - podkreśliła. Daniłkin zaczął pisać wyrok. Podejrzewam, że to, co było w tym wyroku, nie zadowoliło wyższej instancji. W związku z czym otrzymał inny wyrok, który musiał ogłosić - powiedziała rzeczniczka. To, że wyrok został przywieziony z Moskiewskiego Sądu Miejskiego, wiem z całą pewnością. Wiem też, że był pisany przez sędziów instancji odwoławczej ds. karnych, tj. Moskiewskiego Sądu Miejskiego. Jest to oczywiste - wskazała.

Wasiliewa zaznaczyła, że zna nazwiska tych sędziów. Przekazała też, że wie, iż niektóre części wyroku zostały dowiezione do Chamowniczeskiego Sądu Rejonowego już w trakcie jego ogłaszania. Według niej, tak było na przykład z częścią określającą wysokość kary. Rzeczniczka wyznała, że zdecydowała się opowiedzieć o tym wszystkim, gdyż przeżyła rozczarowanie. Chciałam zostać sędzią. Gdy zobaczyłam tę wewnętrzną treść, jak wszystko się odbywa, to rozpłynęła się bajka o tym, iż sędziowie podporządkowują się tylko prawu. Zrozumiałam, że to nieprawda; że sędzia podporządkowany jest wyższej instancji - oświadczyła.

Chodorkowski i Lebiediew 30 grudnia 2010 roku w drugim procesie zostali skazani na 14 lat więzienia za rzekome przywłaszczenie 218 mln ton ropy naftowej i wypranie uzyskanych w ten sposób pieniędzy. Na wolność wyjdą w 2017 roku, gdyż na poczet kary zaliczono im wcześniejszy wyrok, który odsiadują. W pierwszym procesie, w 2005 roku, biznesmeni zostali skazani na osiem lat więzienia za oszustwa podatkowe i uchylanie się od płacenia podatków. Na krótko przed ogłoszeniem grudniowego werdyktu premier Władimir Putin oświadczył publicznie, że "przestępstwa pana Chodorkowskiego zostały udowodnione w sądzie" i że złodziej powinien siedzieć w więzieniu. Chodorkowski i Lebiediew konsekwentnie odpierają wszystkie wysunięte wobec nich zarzuty, uważając je za sfabrykowane i politycznie umotywowane.

Powstały w 1993 roku Jukos stał się z czasem jednym z największych koncernów naftowych w Rosji. Jednak w 2003 roku popadł w konflikt z Kremlem. Chodorkowski i Lebiediew zostali aresztowani. W 2006 roku sąd w Rosji ogłosił upadłość Jukosu. Jego najcenniejsze aktywa przejął kontrolowany przez państwo koncern Rosnieft.