Rzecznik niemieckiego MSW oświadczył, że wywiad szefa tego resortu Hansa-Petera Friedricha (CSU) dla tygodnika "Der Spiegel" o likwidacji anonimowości w internecie został źle zinterpretowany. Zapewnił, że ministerstwo nie planuje wprowadzenia takich zmian. Niemal wszystkie czołowe partie polityczne krytycznie odniosły się do pomysłu ministra.

Zapewniono, że minister mówił wyłącznie o demokratycznej kulturze prowadzenia sporu w sieci i nie miał na myśli wprowadzania prawnego obowiązku legitymowania się w internecie. Równocześnie poinformowano, że szef MSW przychyla się do opinii, iż w pewnych obszarach wirtualnej rzeczywistości anonimowość jest potrzebna.

Friedrich oświadczył w rozmowie ze "Spieglem", że w sieci tworzy się nowy rodzaj przestępców, którzy przysparzają służbom bezpieczeństwa coraz więcej problemów. Przybywa osób, które izolują się z życia społecznego i samotnie zanurzają w świat wirtualny. Nikt nie zauważa, jak się zmieniają. W tym tkwi duże niebezpieczeństwo, także dla Niemiec - powiedział Friedrich.

Pomysł wzmożonego monitoringu w internecie napotkał szeroki sprzeciw wśród koalicyjnych partnerów. Postulat ministra Friedricha jest całkowicie iluzoryczny. Nie jest możliwe kontrolowanie komentarzy i blogów w światowej sieci. Każdy może założyć adres e-mail pod fałszywym nazwiskiem - oświadczył Burkhardt Mueller-Soenksen, rzecznik FDP.

Krytycznie odniosła się do wypowiedzi Friedricha także opozycja. Rzecznik partii Zielonych Konstantin von Notz stwierdził, że "anonimowość i intymność, których chcemy w realnym życiu, muszą obowiązywać także w internecie". Członek kierownictwa partii Malte Spitz dodał, że "możliwość pozostania anonimowym lub działania pod pseudonimem jest oczywistym elementem korzystania z wolności" i uznał, że pomysły ministra są niebezpieczne oraz "podkopują wolność myśli i prasy".

Rzecznik SPD Lars Klingbeil przypomniał, na przykładzie ostatnich rewolucji w krajach arabskich, jak ważna jest możliwość porozumiewania się w sieci bez ujawniania swojej tożsamości."Międzynarodowi blogerzy z krajów dyktatorskich, gdzie trwa walka o demokrację i prawa człowieka, naraziliby się na śmiertelne niebezpieczeństwo, gdyby publikowali swoje artykuły pod własnymi nazwiskami" - powiedział Klingbeil.