Rosyjska prokuratura nieoczekiwanie ogłosiła, że wobec Michaiła Chodorkowskiego można zastosować korzystniejsze przepisy i nie ma konieczności żądania dla niego 15 lat więzienia. Od 5 lat były właściciel Jukosu - niegdyś jeden z najbogatszych ludzi w Rosji i osobisty wróg Władimira Putina - odbywa karę 8 lat więzienia, a w kolejnym procesie sądowym oskarża się go o kradzież 350 milionów ton ropy.

Rosyjskie media huczą od plotek. Część z nich spekuluje, że to wpływ ludzi z otoczenia prezydenta, którym nie potrzebny jest więzień władzy, a także wynik walki pomiędzy Dmitrijem Miedwiediewem a Władimirem Putinem. Inne, dobrze poinformowane źródła twierdzą, że to wynik usunięcia mera Moskwy, któremu podporządkowane były sądy. Usunięcie Jurija Łużkowa wprowadziło niepewność i prokuratura oraz sąd nie wiedzą, jak działać i czyje życzenia spełniać.

Zdaniem większości analityków sprawa Chodorkowskiego jest czysto polityczna, bo skoro można ukraść 350 milionów ton ropy, to równie dobrze można oskarżyć każdego biznesmena o kradzież Księżyca. Dlatego może na Kremlu uznano, że należy skończyć ze straszeniem w momencie, kiedy Rosji absolutnie niezbędne są zagraniczne inwestycje.

Michaił Chodorkowski i jego dawny współpracownik w kierownictwie Jukosu Płaton Lebiediew odbywają kary po osiem lat pozbawienia wolności, wymierzone im w maju 2005 roku za przestępstwa gospodarcze: defraudację i uchylanie się od płacenia podatków. Obaj od początku odrzucali wysunięte wobec nich oskarżenia, uważając je za sfabrykowane i politycznie umotywowane. W marcu 2009 roku wytoczono im nowy proces.