W Moskwie odbyła się pikieta skierowaną przeciwko bezkarności wysokich urzędników. Została rozbita przez przedstawicieli rosyjskiego Łukoila i funkcjonariuszy milicji. Jednym z jej powodów był fakt, że wiceszef naftowej korporacji w centrum stolicy w wypadku samochodowym zabił dwie lekarki i do tej pory pozostaje "nietykalny". Sprawa wywołała w Rosji pierwszy od dwudziestu lat "społeczny bunt".

Milicja od razu orzekła, że winę za wypadek ponoszą jego ofiary, a wiceszef Łukoila jest bezwzględnie niewinny. Jednak świadkowie, których funkcjonariusze nie chcieli przesłuchać, twierdzą, że było inaczej. Ich zdaniem mercedes Anatolija Barkowa zjechał na przeciwległy pas ruchu, by ominąć korek i wtedy uderzył w citroena, którym podróżowały dwie kobiety.

Łukoil natychmiast wydał oświadczenie, że zgadza się z oficjalną wersją milicji i nie zamierza płacić odszkodowania rodzinom ofiar. Okazało się, że żadna z kamer miejskiego monitoringu nie zarejestrowała momentu wypadku, bo akurat żadna z nich wtedy nie pracowała.