Setki osób, w tym wielu wojskowych i stronników formacji nacjonalistycznych, uczestniczyło w pogrzebie byłego pułkownika Armii Rosyjskiej Jurija Budanowa. Mężczyzna został zastrzelony w piątek w centrum Moskwy.

Budanow został pochowany na cmentarzu miejskim w Chimkach koło Moskwy z honorami wojskowymi - spowitą kirem flagą państwową, orkiestrą wojskową, kompanią reprezentacyjną i salwą honorową.

Wśród uczestników pogrzebu - oprócz wojskowych i nacjonalistów - byli też pseudokibice piłkarscy i Kozacy. Uroczystościom towarzyszyły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Do podmoskiewskiego miasta ściągnięto dodatkowe siły policji i żołnierzy wojsk wewnętrznych.

Cerkiew i cmentarz zostały otoczone policyjnymi kordonami. Przy wejściach ustawiono bramki do wykrywania metalu. Wszyscy wchodzący byli dokładnie kontrolowani.

47-letni mężczyzna został zastrzelony, gdy wychodził z urzędu notarialnego przy Prospekcie Komsomolskim, jednej z głównych ulic w stolicy Rosji. Były oficer załatwiał tam formalności związane z wyjazdem swojej nieletniej córki za granicę. Towarzyszyła mu żona.

W lipcu 2003 roku Północnokaukaski Okręgowy Sąd Wojskowy skazał Budanowa, byłego dowódcę 160. Pułku Pancernego, na 10 lat łagru za uprowadzenie, zgwałcenie i zabicie 18-letniej Czeczenki, Elzy Kungajewej. Pułkownik został też zdegradowany i pozbawiony odznaczeń państwowych, w tym dwóch Orderów za Męstwo.

W styczniu 2009 roku - mimo protestów w Czeczenii, w tym ze strony jej prorosyjskich władz - uzyskał on przedterminowe, warunkowe zwolnienie.

Sprawa Budanowa - najwyższego rangą rosyjskiego wojskowego osądzonego za zbrodnie w Czeczenii - stała się symbolem łamania przez rosyjskie wojsko praw człowieka w tej republice podczas dwóch wojen z czeczeńskimi separatystami.

Dla mieszkańców Czeczenii był on zbrodniarzem wojennym, a dla nacjonalistów rosyjskich - bohaterem narodowym.