O dziś w Rosji zaczyna obowiązywać ustawa, która zabrania obywatelom innych krajów handlowania na rynkach i bazarach. Wszyscy sprzedawcy muszą mieć przy sobie rosyjski dowód osobisty.

Na moskiewskich rynkach miejsca jest coraz więcej. Azerowie i Ukraińcy, którzy dotychczas handlowali tam od świtu do nocy, wyjeżdżają. Zostają tylko ci, którzy mają rosyjskie obywatelstwo.

Miałem trzy stragany. Pracowali w nich krewni. Teraz oni wyjeżdżają, a Rosjan na ich miejsce nie mogę znaleźć - mówi handlarz z Azerbejdżanu. Jego sąsiadka z targu również widzi przyszłość w ciemnych barwach. Zaproponowałam pensję 1000 rubli dziennie i nikt nie chce u mnie pracować. Najwidoczniej będę musiała zwinąć interes - narzeka kobieta.

Przerażeni są także klienci, bo mniej sprzedawców to wyższe ceny. Jednak dla władz ważniejsza jest walka z nielegalnymi imigrantami.

Nowe przepisy najbardziej odczuwalne są na Dalekim Wschodzie, gdzie handel bazarowy był niemal w całości opanowany przez Chińczyków. W Moskwie władze już myślą o złagodzeniu antyimigracyjnych regulacji.

Według Federalnej Służby Migracyjnej, w 2006 roku w Rosji legalnie pracowało 1,15 mln cudzoziemców. Liczbę nielegalnych imigrantów zarobkowych szacuje się na 10 mln osób.