Sąd w Moskwie przedłużył w środę o kolejne trzy miesiące areszt wszystkim 24 marynarzom ukraińskim, którzy w listopadzie zeszłego roku zatrzymani zostali w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej na przejętych przez Rosję okrętach wojennych.

Termin trzymiesięcznego aresztu sąd wyznaczył do 24 i 26 października br. MSZ Ukrainy wyraziło w reakcji zdecydowany protest. Oceniło utrzymanie marynarzy w areszcie jako poważne naruszenie immunitetu przysługującego okrętom i żołnierzom zgodnie z konwencją ONZ o prawie morza i zasadami prawa międzynarodowego.

Rozprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami, sąd powołał się na potrzebę "utrzymania tajemnicy wstępnego śledztwa". Do sądu dzielnicy Lefortowo przyjechali, by wesprzeć marynarzy, ich krewni i ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa.

Dzień wcześniej, we wtorek, Denisowa rozmawiała o sprawie marynarzy ze swą rosyjską odpowiedniczką Tatianą Moskalkową. Moskalkowa powiedziała w środę w telewizji Rossija24, że "byłoby rzeczą humanitarną i słuszną", gdyby zmieniono wobec marynarzy środek zapobiegawczy. Środkiem takim może być - oprócz umieszczenia w areszcie śledczym - także areszt domowy czy zwolnienie za kaucją.

Temat aresztowanej załogi trzech okrętów wojennych poruszył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w niedawnej rozmowie telefonicznej z przywódcą Rosji Władimirem Putinem. Jednak rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział w środę, że choć kwestia ta pozostaje "na agendzie", to "negocjacje o wymianie marynarzy ukraińskich nie są prowadzone".

Przed środową rozprawą były pewne nadzieje, że tym razem sąd zmieni środek zapobiegawczy wobec Ukraińców. Śledztwo w sprawie karnej, w której marynarze są oskarżeni o nielegalne przekroczenie granicy rosyjskiej w składzie zorganizowanej grupy, zostało oficjalnie zakończone. Z tego powodu straciły aktualność argumenty na rzecz pozostawienia ich w areszcie ze względu np. na możliwość wpływania na świadków.

Jednak adwokat Ilja Nowikow, komentując te oczekiwania, powiedział w środę rosyjskiej redakcji BBC News, że doszło do "przegrzania" atmosfery, bowiem - jak zauważył - "wszyscy czekają, że coś nastąpi, a być może nie stanie się nic".

Powrót na Ukrainę po wyroku?

Media w Rosji podawały w ostatnich dniach, powołując się na źródła, iż jest możliwe, że marynarze zostaną przekazani do ojczyzny po tym, jak zapadnie wobec nich wyrok sądowy. "Jest bardzo prawdopodobne, że gdy sąd wyda w sprawie marynarzy ostateczną decyzję, a Moskwa nie jest zainteresowana przeciąganiem tego procesu, to zostaną oni przekazani Ukrainie właśnie w charakterze gestu dobrej woli" - powiedziało źródło, cytowane przez dziennik "Izwiestija".

Na szczycie G20 w Osace w ostatnich dniach czerwca Putin mówił, że w sprawie marynarzy nie podjęto decyzji i trwa postępowanie sądowe. Dodał następnie: Będziemy o tym potem decydować. Najważniejsze, żeby nie nastąpiło to w ramach kampanii przedwyborczej na Ukrainie, aby takie procesy nie były związane z tematyką ukraińskiej polityki wewnętrznej. Wybory parlamentarne na Ukrainie odbędą się w najbliższą niedzielę.

Media zapowiadały, że pod koniec lipca adwokaci marynarzy i sami oskarżeni otrzymają dostęp do akt sprawy karnej, liczących 20 tomów. Obrońcy oceniają, że na zaznajomienie się z materiałami potrzebne będą trzy miesiące.

24 marynarzy Ukrainy zostało aresztowanych 25 listopada 2018 roku przez siły rosyjskie w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej. Władze Rosji twierdzą, że trzy niewielkie okręty, na których znajdowała się załoga, przekroczyły nielegalnie granicę rosyjską.

Marynarzom grozi kara do sześciu lat pozbawienia wolności. Władze Ukrainy uważają ich za jeńców wojennych, którzy nie mogą stawać przed sądem.