Rosja i Białoruś wciąż nie porozumiały się w sprawie dostaw ropy naftowej w bieżącym roku - poinformował białoruski rząd. Delegacja białoruska opuściła Moskwę, jednak obie strony wyraziły gotowość do kontynuowania rozmów.

Strona rosyjska de facto zignorowała argumenty i wyliczenia przedstawiane przez stronę białoruską - napisał w oświadczeniu białoruski rząd. Przed wyjazdem do Moskwy pierwszy wicepremier Białorusi Uładzimir Siemaszko podkreślił, że jego kraj w dalszym ciągu stoi na stanowisku, iż należy osiągnąć porozumienie, które będzie do przyjęcia dla obu stron i będzie zgodne z istniejącymi ramami prawnymi stosunków białorusko-rosyjskich.

Rosja chce, aby Białoruś płaciła pełne cło za dostarczoną jej ropę, którą Mińsk przerabia w swych rafineriach i reeksportuje w postaci produktów naftowych. Zdaniem ekspertów cło dla Rosji kosztowałoby Białoruś w tym roku około 5 miliardów dolarów, czyli ponad 10 procent jej Produktu Krajowego Brutto.

Mińsk - odwołując się do istniejącej unii celnej z Rosją - obstaje przy utrzymania ulg. W ubiegłym roku Białoruś płaciła 35,6 proc. standardowego cła eksportowego.