"Chodzi o pokazanie Chin jako tej siły, która dąży do pokoju, ale na końcu rozłoży ręce i powie nam "nic się nie da zrobić, bo nikt nie chce pokoju, a wszyscy chcą dalej walczyć". To ułatwi, moim zdaniem, zachodnim Europejczykom prowadzenie biznesu z Chinami, bo Chiny pokażą się, jako siła dążąca do pokoju" - powiedział o chińskich staraniach w sprawie mediacji pomiędzy Rosją a Ukrainą Radosław Pyffel, socjolog, analityk i znawca Chin. Był on gościem Tomasza Terlikowskiego w internetowym Radiu RMF24.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Kijowie, po spotkaniu szefa dyplomacji Dmytra Kułeby ze specjalnym wysłannikiem Chin do spraw Eurazji, poinformowało, że "Ukraina nie zaakceptuje żadnych propozycji dotyczących utraty swoich terytoriów lub zamrożenia konfliktu". Li Hui, były ambasador Chin w Rosji, we wtorek i w środę przebywał w Ukrainie.

Specjalny przedstawiciel chińskiego rządu do spraw euroazjatyckich 15 maja rozpoczął cykl wizyt w Europie, podczas których odwiedzi Ukrainę, Polskę, Francję, Niemcy i Rosję, aby omówić polityczne rozwiązanie kryzysu ukraińskiego z każdą z tych stron.

Chiński plan

Radosław Pyffel, socjolog, analityk i znawca Chin, który był gościem Tomasza Terlikowskiego w internetowym Radiu RMF24 mówił, że "stanowisko Chin jest takie właściwie od początku konfliktu: staramy się wspierać Ukrainę, jesteśmy rozjemcą, mediatorem".

Jak podkreślił, "wygląda na to, że tutaj nie uzyskano żadnego postępu, bo 12-punktowy plan pokojowy Chin ogłoszony kilka tygodni temu nie precyzował, co zrobić z tymi terenami, które Rosja zagarnęła w 2014 i w 2022 roku".

Ukraińcy mówili, że na żadne zamrożenie konfliktu i na utratę terytoriów się nie zgodzą. I to powtórzyli po tym spotkaniu, czy w czasie tego spotkania, ze specjalnym wysłannikiem rządu chińskiego - podkreślał gość Radia RMF24.

Według niego można spekulować, że chińska oferta zakładała jakąś formę objęcia tych pokojowych rozwiązań mandatem ONZ. Organizacja Narodów Zjednoczonych byłaby gwarantem, a takie pokojowe porozumienie nie zawierałoby twarzy ani Rosji, ani Ukrainy, bo oni podpisaliby je oddzielnie.

"Papież Franciszek wybrał Węgry"

Jak zauważył prowadzący Tomasz Terlikowski, Chińczycy zaprezentowali takie samo stanowisko, które kilka dni temu w czasie spotkania z Wołodymyrem Zełenskim przedstawił papież Franciszek. Oni również usłyszeli, że nie ma zgody na oddanie terytoriów oraz zamrożenie konfliktu. Według włoskich mediów papież miał być oburzony bezczelnością prezydenta Ukrainy.

Papież Franciszek wybrał Węgry na kraj w Europie Środkowej, w którym wygłosił swoje orędzie co do tego, jak ten pokój na Ukrainie wprowadzić, jak sobie ten pokój wyobraża. Wygląda na to, że wyobraża sobie to jednak inaczej niż Ukraińcy, z czym zderzył się w Kijowie. Węgrzy są w "obozie pokoju", jak mówił ostatnio ich minister spraw zagranicznych. Oni chcieliby, żeby ten konflikt został już wygaszony, ale to prawdopodobnie oznaczałoby utratę przez Ukraińców ziem - i Donbasu, i Krymu i wszystko to, co stracili w ostatnich 449 dniach. I tak oni sobie tego pokoju bez wątpienia nie wyobrażają - mówił Radosław Pyffel.

Jak dodał, "spodziewam się, ale teraz spekuluję, że te propozycje zakładały udział ONZ, który miałby być gwarantem rozwiązania pokojowego".

"Chiny pokazały moc"

Pamiętajmy, że na Bliskim Wschodzie Chiny pokazały moc i pokazały, że mają zdolność zaprowadzania pokoju, bo pogodziły Arabię Saudyjską z Iranem. Też wydawało się to niemożliwe. Porównując to do tego, jak bardzo tutaj napięte są tutaj relacje - stwierdził gość RMF24.

Tomasz Terlikowski zaznaczył, że między Arabią i Iranem nie toczyła się wojna w wymiarze militarnym. Toczyła się gorąca wojna ideologiczna - dodał Radosław Pyffel.

Prowadzący rozmowę w internetowym Radiu RMF24 zapytał swojego gościa o to, jakie oczekiwania mają Chiny w sprawie ewentualnych mediacji Rosja-Ukraina.

Niektórzy twierdzą, że chodzi o sukces wizerunkowy. Chodzi o pokazanie Chin jako tej siły, która dąży do pokoju, ale na końcu rozłoży ręce i powie nam "nic się nie da zrobić, bo nikt nie chce pokoju, a wszyscy chcą dalej walczyć". To ułatwi moim zdaniem zachodnim Europejczykom prowadzenie biznesu z Chinami, bo Chiny pokażą się, jako siła dążąca do pokoju - podkreślał ekspert ds. chińskich.

"Tu już jest konkurs na mediatorów"

Jak dodawał prowadzący, Chiny pozycjonują się wobec krajów globalnego Południa, a z perspektywy tych państw stanowisko Europy Środkowo-Wschodniej w tej wojnie jest niezrozumiałe. Chiny grając w ten sposób budują swój wizerunek w Azji czy w krajach afrykańskich.

To, że przedłużono jednak umowę zbożową, która także nas dotyczy i krajów globalnego Południa, to również może zostać - słusznie czy być może niesłusznie - zinterpretowane jako jeden z efektów tej działalności pokojowej Chin, co do której niektórzy w Europie Środkowej - tak jak prezydent Czech - są sceptyczni, bo uważają, że to jest tylko gra pozorów - mówił socjolog.

Tu już jest konkurs na mediatorów. Brazylia, Turcja, Chiny, wszyscy chcą być moderatorami, tylko ich perspektywa rzeczywiście jest inna niż perspektywa zachodnia, a już zwłaszcza perspektywa środkowoeuropejska i nasza polska - zakończył.

Opracowanie: Emilia Witkowska

Opracowanie: