49-letni Neil Gorsuch, sędzia Sądu Apelacyjnego dla 10. Okręgu Federalnego z siedzibą w Denver, to kandydat prezydenta USA Donalda Trumpa na nieobsadzone od roku stanowisko sędziego Sądu Najwyższego. Neil Gorsuch jest najmłodszym nominatem do tej instytucji od 1991 r., gdy prezydent George Bush mianował na stanowisko sędziego SN Clarence'a Thomasa, wówczas 43-latka.

49-letni Neil Gorsuch, sędzia Sądu Apelacyjnego dla 10. Okręgu Federalnego z siedzibą w Denver, to kandydat prezydenta USA Donalda Trumpa na nieobsadzone od roku stanowisko sędziego Sądu Najwyższego. Neil Gorsuch jest najmłodszym nominatem do tej instytucji od 1991 r., gdy prezydent George Bush mianował na stanowisko sędziego SN Clarence'a Thomasa, wówczas 43-latka.
Neil Gorsuch /MICHAEL REYNOLDS /PAP/EPA

Gorsuch, absolwent Columbia University, Uniwersytetu Johna Harvarda i Uniwersytetu w Oksfordzie, gdzie obronił doktorat, jest znany ze swych konserwatywnych poglądów. Uważany jest za zwolennika tzw. oryginalizmu, tj. koncepcji twierdzącej, iż ustawa zasadnicza powinna być rozumiana i interpretowana tak, jak Ojcowie Założyciele by ją rozumieli - bez wszystkich późniejszych naleciałości i egzegezy prawnej wynikłej z historii.

Gorsuch uważany jest także za przeciwnika aborcji, chociaż nigdy nie wypowiadał się wprost w tej sprawie. Uważa się tak ze względu na poglądy wyrażone przez niego w książce "The Future of Assisted Suicide and Euthanasia", gdzie broni niepodważalnego prawa do życia.

Orzeczenia Sądu Najwyższego USA są ostateczne, sędziowie zasiadają w nim dożywotnio

Sąd Najwyższy USA, jeden z trzech filarów amerykańskiej demokracji (władza wykonawcza, ustawodawcza i sądownicza) cieszy się największym z nich prestiżem, gdyż uchodzi za instytucję niepodatną na wahania opinii publicznej i w zasadzie nieuwikłaną w bieżącą politykę, a kierującą się wyłącznie bezstronną analizą prawa.

Są to jednak pozory, umacniane uroczystą, staroświecką oprawą działania sądu, którego posiedzenia rozpoczynają się od staroangielskiego zawołania "Oyez, oyez, oyez!" (w wolnym tłumaczeniu: uwaga, uwaga, uwaga!) i nie wolno ich transmitować przez telewizję. Urzędujący prezydenci mianują sędziów znanych na ogół ze swych ideologicznych zapatrywań, liberalnych lub konserwatywnych, weryfikowanych w dodatku w procesie zatwierdzania nominacji przez Senat.

Sąd Najwyższy USA orzeka o zgodności z prawem wyroków sądów niższych instancji oraz zgodności ustaw Kongresu z konstytucją, a więc łączy w sobie funkcje pełnione w Polsce przez Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny. Jego orzeczenia są ostateczne, chociaż może je zmienić Kongres, jeśli uchwali odpowiednią poprawkę do konstytucji. Do tego jednak potrzeba większości 2/3 w obu izbach i zatwierdzenia w plebiscytach przez 3/4 stanów, co jest niezmiernie trudne.

Sąd Najwyższy zwykle podejmował decyzje zgodne z "duchem czasu", kiedy np. usankcjonował niewolnictwo (precedens Dredd Scott v. Sandford w 1857 r.), albo segregację rasową na południu po wojnie secesyjnej. Ponieważ jednak sędziowie amerykańskiego SN zasiadają w nim dożywotnio - w przeciwieństwie do kadencyjnego prezydenta - dochodzi często do konfliktu między sądem a decyzjami prezydenckiej administracji.

W ostatnich 20-30 latach, równolegle z procesem postępującej polaryzacji politycznej w USA, nasilają się oskarżenia SN o coraz większe upolitycznienie. Dowodem na to byłaby głównie decyzja z 2000 r. rozstrzygająca spór o wynik wyborów prezydenckich na korzyść republikańskiego kandydata George'a W. Busha, przeciwko demokratycznemu wiceprezydentowi Alowi Gore'owi.

Według sondażu "New York Timesa" i telewizji CBS z 2012 r., już tylko 44 procent Amerykanów uważa, że Sąd Najwyższy dobrze wykonuje swoją pracę. 3/4 jest zdania, że w orzekaniu sędziowie kierują się swymi ideologicznymi lub politycznymi poglądami. Oznacza to spadek oceny SN w porównaniu z przeszłością. Wciąż jednak nie jest tak, by sędziowie nominowani przez prezydenta zawsze głosowali w sądzie zgodnie z jego oczekiwaniami.

(mpw)