Tysiące osób, sympatyków tzw. Ruchu 15, protestuje w różnych miastach Hiszpanii przeciwko paktowi na rzecz euro, politykom i systemowi finansowemu, w których widzą winnych kryzysu gospodarczego. Do Ruchu 15 należą głównie ludzie młodzi, wśród których bezrobocie wynosi 44 procent. Dołączają do nich także emeryci i niezadowoleni pracujący.

Protestujący nazywają siebie "oburzonymi", opowiadają się przeciwko "pseudodemokracji" i klasie politycznej. Dzisiejsze protesty zostały zorganizowane przede wszystkim przeciwko "paktowi na rzecz euro" przyjętemu w marcu w Brukseli przez państwa UE.

Pakt powstał z inicjatywy Niemiec i Francji. Przewiduje cięcia budżetowe i silną dyscyplinę fiskalną. Jego celem jest wzmocnienie gospodarek unijnych dla uniknięcia kolejnych kryzysów słabszych członków strefy euro i zagrożenia stabilności całej strefy.

Manifestujący uważają, że cięcia przewidziane w pakcie uderzą w najsłabszych. W Madrycie rozdają ulotki z napisami": "euro albo życie" i "przeciwko kryzysowi i kapitałowi". "Oburzeni" zwołali w stolicy Hiszpanii siedem manifestacji, które wyszły z różnych punktów miasta i spotkają się wieczorem na centralnym placu Neptuno.

Protestujący wznoszą okrzyki: "Oni nas nie reprezentują", Nie patrz, przyłącz się" i "Zobaczymy się w parlamencie". Manifestacje "przeciwko cięciom, planom oszczędnościowym, kampanii represji" zwołano także w Barcelonie. W Walencji "oburzeni" nawołują do protestów pod hasłami: "Nie dla korupcji", "Nie dla ratowania banków". W Bilbao zachęcają do "walki o lepszy świat".

Dziś wieczorem "oburzeni" wyjdą także na ulice Vitorii w Kraju Basków, A Corunii w północno-zachodniej Hiszpanii, andaluzyjskiej Sewilli i innych miast w całym kraju. Hiszpański minister spraw wewnętrznych Alfredo Perez Rubalcaba zapewnił, że policja nie będzie interweniować, jeżeli protesty będą przebiegały pokojowo.