72 godziny na złożenie broni dał premier Iraku bojownikom Armii Mahdiego związanej z radykalnym szyickim duchownym Muktadą al-Sadrą. Dodał, że jeśli tego nie uczynią, spotkają ich "poważne kary", choć nie określił, jaką miałyby przyjąć formę. Tylko dziś w bagdadzkim Sadr City, mateczniku rebeliantów zginęło 14 osób, a ponad 140 zostało rannych. W starciach ucierpiało wiele kobiet i dzieci.

Jeszcze więcej ofiar walk jest w Basrze na południu Iraku. Służby medyczne donoszą o 40 zabitych i ponad 200 rannych. Nie wiadomo, ilu z zabitych stanowią żołnierze, bojownicy, czy cywile.

Szkoły, urzędy administracji publicznej i większość sklepów w mieście Sadr pozostały dziś zamknięte. Ulice Basry są opustoszałe, mieszkańcy miasta z powodu napiętej sytuacji nie poszli do pracy.

Wczoraj Sadr wezwał do strajków okupacyjnych w całym kraju w proteście przeciwko atakom na jego zwolenników i zagroził "rewoltą obywatelską", jeśli operacje wobec Armii Mahdiego nie zostaną wstrzymane.