Huragan Lee w szczytowym punkcie osiągnął dziś piątą - najwyższą kategorię w skali Saffira-Simpsona i pędzi w kierunku wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Jeszcze wczoraj był huraganem pierwszej kategorii. Teraz jednak zmienił się w potwora.

Sytuacja jest dynamiczna, bo z ostatnich doniesień wynika, że teraz Lee nieco osłabł i został zakwalifikowany jako huragan czwartej kategorii. Nadal jednak generuje wiatr o prędkości 250 km/h, a w porywach nawet 305 km/h.

Narodowe Centrum Huraganów USA opublikowało komunikat, w którym stwierdza, że "chociaż natężenie siły Lee jest niższe niż szczyt w nocy, huragan pozostaje bardzo potężny". 

W piątek, w pewnym momencie osiągnął nawet najwyższy, piąty stopień w skali Saffira-Simpsona, co jest zjawiskiem rzadko spotykanym na Atlantyku.

Kategoria "5" to najwyższy poziom w skali prędkości wiatru huraganowego. Huragany są klasyfikowane na piątym poziomie, gdy utrzymujący się na nich wiatr osiąga prędkość 300 km/h lub wyższą. Burza o prędkości 300 km/h, taka jaką osiągnął w piątek Lee, należy do tej samej kategorii co huragan Allen - najsilniejszy historii Atlantyku, który w 1980 r. osiągnął właśnie prędkość 300 km/h.

Na początku przyszłego tygodnia Lee pozostanie najpotężniejszym huraganem nad południowo-zachodnim Atlantykiem. Badacze nie potrafią jednak jednoznacznie ocenić, czy zjawisko będzie miało bezpośredni wpływ na kontynent. 

Pewne jest jednak, że burza wywoła niebezpieczne prądy przybrzeżne na północnych Karaibach i części USA. Przewiduje się jednak, że Lee skręci na północ i ominie wybrzeża kontynentu. Stuprocentowej pewności, że Lee nie zagrozi Stanom Zjednoczonym - nie ma.