Wystąpienia, spotkania na roboczym lunchu, konferencje prasowe - tak wyglądać ma wizyta Donalda Tuska i części jego gabinetu w Brukseli. Premier ma rozmawiać m.in. z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem i przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Barroso.

Członkowie polskiego rządu wezmą też udział w cotygodniowym kolegium komisarzy. O godz. 13 zaplanowano wspólny obiad w największej, mieszczącej się na 13. piętrze siedziby KE, sali. Z kolei półtorej godziny później odbędzie się wspólna konferencja prasowa Tuska i Barroso. W tym czasie ministrowie rozpoczną dwustronne spotkania z resortowymi komisarzami. Tylko po co?

To brukselskie spotkanie - jak wyjaśnia nasza korespondentka Katarzyna Szymańska Borginion - ma przede wszystkim znaczenie propagandowe. I to dla obu stron.

Jose Barroso tanim kosztem będzie mógł pokazać, że Polska jest ważna, będzie też próbował zatrzeć złe wrażenie, jakie pozostawił po sobie odwołując przyjazd na pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego (Przypomnijmy, że Bruksela poinformowała o dzisiejszym spotkaniu dwa miesiące temu, właśnie gdy szef Komisji był krytykowany za to, że nie dotarł na uroczystości na Wawelu). Dla premiera Tuska borykającego się z powodzią i gafami Komorowskiego to z kolei idealne przedwyborcze wsparcie.

Trudno dopatrywać się sensu takiego wyjazdowego posiedzenia. Każdy z polskich ministrów bywa przecież w Brukseli przynajmniej raz w miesiącu. Poza tym raczej nie należy się spodziewać debaty w gronie 27 komisarzy i kilkunastu polskich ministrów. To będą raczej monologi. I to krótkie…

Powrót delegacji rządowej do kraju planowany jest późnym popołudniem.