Mieszkające w Szwecji małżeństwo z Polski Kinga i Bartek uciekli na święta przed skandynawskim chłodem na Cypr. Zabrali ze sobą urnę z prochami tragicznie zmarłego syna Dennisa. Na miejscu postanowili rozsypać jego prochy do morza. W drodze na plażę ich auto zostało okradzione. Złodzieje zabrali urnę. Po tygodniu sami skontaktowali się z kobietą, by przekazać jej prochy syna. „Złodziej zadzwonił i przepraszał. On płakał i ja płakałam” – mówiła Polka w rozmowie ze szwedzkim dziennikiem "Expressen".

Mieszkających od 2007 roku w Szwecji Polaków Kingę i Bartka dotknęła w zeszłym roku tragedia. Ich 19-letni syn Dennis zginął latem w wypadku samochodowym.

Aby uniknąć radosnej atmosfery świąt Bożego Narodzenia, rodzina wybrała wyjazd na Cypr. Tam też chcieli rozsypać prochy syna. Na Cyprze rodzina wylądowała 22 grudnia. Wynajęli samochód, by obejrzeć plaże w poszukiwaniu tej właściwej na pożegnanie tragicznie zmarłego syna. W poniedziałek 23 grudnia wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Kiedy Kinga i Bartek zatrzymali się na obiad, ktoś włamał się do pozostawionego na parkingu samochodu. Złodzieje zabrali ich plecaki, w jednym z nich pudełko, które było urną z prochami Dennisa.

Zaczęliśmy krzyczeć i płakać. To było tak, jakbyśmy stracili go po raz drugi - relacjonowała kobieta. Kiedy małżeństwo otrząsnęło się z szoku, zadzwonili na policję. Ta natychmiast wszczęła poszukiwania. Informacja szybko rozprzestrzeniła się po cypryjskich mediach i w internecie. Wkrótce wydawało się, że cała wyspa szuka urny z prochami Dennisa. W telewizji i w radiu w kółko mówili tylko o tym - mówiła Kinga.

Mijały jednak kolejne dni, a po urnie nie było ani śladu. Zrezygnowali rodzice postanowili opuścić Cypr i polecieli do rodzimej Polski.

Na Cyprze zostało moje serce. Wróciliśmy do Polski zdruzgotani - opowiadała Polka gazecie "Expressen".

W poniedziałek, tydzień po kradzieży, Kinga dostała SMS-a z wiadomością po grecku. Była to instrukcja, gdzie ma szukać urny z prochami syna. Chwilę później telefon zadzwonił.

To dzwonił złodziej. Prosił o wybaczenie. On płakał i ja płakałam - mówiła Kinga.

Po tej rozmowie Kinga z mężem natychmiast kupili bilety lotnicze na Cypr. Tamtejsza policja potwierdza, że urnę z prochami Dennisa znaleziono na otwartym terenie przy autostradzie w pobliżu Limassol.

Kinga mówi o cudzie. Otrzymaliśmy ze strony Cypryjczyków olbrzymie wsparcie. To był cud, który odmienił moje życie. Nie odzyskam już syna, ale wiem, że teraz będzie spoczywał w spokoju - stwierdziła.

W rozmowie z Polską Agencją Prasową, kobieta powiedziała, że postanowili z mężem rozsypać prochy Dennisa na Cyprze. Zrobili to z łodzi w odległości dwóch mil morskich od rybackiego portu w Zygi w pierwszy dzień Nowego Roku.

Początkowo mieliśmy zamiar zabrać Dennisa z powrotem do Szwecji, ale Cypryjczycy okazali nam tak wiele serca, że poczuliśmy, że powinien zostać tutaj - powiedziała PAP matka zmarłego nastolatka.

Rzecznik prasowy cypryjskiej policji Christos Andreou poinformował o zatrzymaniu złodziei: 33-letniego mężczyzny i 35-letniej kobiety. To 33-latek dzwonił do matki Dennisa z informacją o miejscu, w którym podrzucił pudełko. Za włamanie do samochodu grozi mu do trzech lat więzienia.