Komisja Europejska chwali się, że wypełniła przyznane w momencie wejścia Polski do Unii limity zatrudnienia urzędników. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej, bo Polacy zajmują najniższe stanowiska w unijnej hierarchii.

Najwyższe stanowiska w Komisji Europejskiej zajmuje tylko trójka Polaków. Porównywalna do nas wielkością Hiszpania ma takich stanowisk 26.

Stanowisk merytorycznych mamy 49, a kraj położony na Półwyspie Iberyjskim aż 575. Wciąż brakuje Polaków na stanowiskach kierowniczych i w wydziale polityki zagranicznej.

Szefowa gabinetu przewodniczącego PE Jerzego Buzka, Inga Rosińska, nie ukrywała w rozmowie, że sytuacja wygląda źle. Zapewniała jednocześnie, że "równowaga geograficzna" leży na sercu przewodniczącemu. W rok czy półtora roku nie odrobimy jednak zaległości - problem reprezentacji nowych krajów to problem, który przewodniczący zastał- powiedziała Rosińska. Jej zdaniem błędem było to, że rządy wchodzących do UE państw członkowskich nie wynegocjowały kwot narodowych w PE, tak jak w przypadku Komisji Europejskiej.

Nie wiem, z jakich powodów PE nie objęto kwotami. Podczas gdy KE już przed rozszerzeniem zaczęła planować konkursy, wiedząc, że ma obligatoryjne limity do wypełnienia, w PE ich nigdy nie wprowadzono- powiedziała. Także ona wyraziła nadzieję, że "będzie lepiej", bo m.in. już po objęciu stanowiska przez Jerzego Buzka zorganizowano konkursy na 40 szefów wydziałów. Ale niestety - ponieważ kiedy przewodniczący objął to stanowisko, było tak mało ludzi z nowych krajów, to proces odwracania tej tendencji będzie trwał dłużej niż kadencja przewodniczącego- powiedziała.