Zwolennicy aresztowanej wczoraj Julii Tymoszenko rozbili namioty na chodniku głównej ulicy Kijowa, Chreszczatyku i domagają się uwolnienia byłej premier. Z kolei znane osobistości, m.in. były ambasador Ukrainy w Polsce, Dmytro Pawłyczko, poprosiły Zachód o wprowadzenie sankcji wobec prezydenta Wiktora Janukowycza i jego ekipy.

W okolicach Sądu Peczerskiego w centrum Kijowa, zwolennicy Tymoszenko rozbili 30 namiotów, domagając się uwolnienia byłej premier. W akcji przeciwko aresztowaniu ukraińskiej polityk uczestniczy około 200 osób.

Komentując słabą reakcję społeczną na umieszczenie Tymoszenko w areszcie, jeden z jej najbliższych współpracowników, były wicepremier Ołeksandr Turczynow powiedział, że została ona zatrzymana, gdyż pozwolili na to sami Ukraińcy. Władze mogły przeprowadzić to haniebne aresztowanie tylko dlatego, że podczas procesu Tymoszenko było za mało ludzi. Właśnie dlatego, że milionom Ukraińców jest to obojętne - podkreślił Turczynow, przemawiając do zgromadzonych przed sądem.

Ukraińskie władze przekroczyły granice, a Janukowycz wyszedł poza prawo. Dziś odpowiedzialność za aresztowanie przywódczyni opozycyjnej partii, Julii Tymoszenko, i kolejne wydarzenia, spoczywa wyłącznie na barkach szefa państwa i jego otoczenia - głosi apel Ludowego Komitetu Obrony Ukrainy. Odezwa kierowana jest do państw zachodnich, które prosi o zablokowanie kont bankowych Janukowycza i jego stronników.

Pod apelem podpisał się znany poeta, były ambasador Ukrainy w Polsce, Dmytro Pawłyczko. W jego ślady poszedł publicysta i więzień polityczny z czasów ZSRR Bohdan Horyń oraz pisarze Wałerij Szewczuk i Mychajło Słaboszpycki.

Oskarżona o nadużycia przy podpisywaniu w 2009 roku umów gazowych z Rosją Tymoszenko została aresztowana i przewieziona do aresztu śledczego w Kijowie.

Zdaniem Tymoszenko, Janukowycz chce, aby została skazana, gdyż wyrok zamknie jej drogę do udziału w wyborach parlamentarnych i prezydenckich.