Już 4 lata temu niemieccy eksperci ostrzegali rząd Angeli Merkel przed lukami w systemie bezpieczeństwa przesyłek lotniczych. Tak przynajmniej twierdzi w wywiadzie dla magazynu "Focus" wysoki rangą pracownik Urzędu Lotniczego. Na początku listopada w urzędzie niemieckiej kanclerz przechwycono przesyłkę zawierającą ładunek wybuchowy. Paczka pochodziła z Grecji.

Zobacz również:

Najpóźniej w 2006 roku informowaliśmy rząd o konieczności zwiększenia zabezpieczeń przy lotniczych przesyłkach - twierdzi urzędnik, którego nazwiska nie podano. Według niego rząd od tego czasu zrobił niewiele. Nadal brakuje procedur, pracowników i urządzeń, które zapewniłyby większą kontrolę nad paczkami transportowanymi przez samoloty. Dlatego w ostatnich dniach niebezpieczną zawartość wykrywano za późno. A Niemcy mają przecież trzy lotniska, przez które przechodzi większość lotniczego transportu Europy.

Skarżą się też piloci. Przedstawiciel ich związku zawodowego twierdzi, że nie mają pewności, czy to, co jest w lukach bagażowych jest bezpieczne. I dlatego "cała ich ufność w Bogu". Eksperci przestrzegają, że nawet najbardziej wierzącym załogom i pasażerom muszą pomagać możliwe do wprowadzenia zabezpieczenia.