Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew podpisał kontrowersyjną ustawę rozszerzającą uprawnienia Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), następczyni radzieckiego KGB.

Ustawy, przyjętej w lipcu przez Dumę Państwową i Radę Federacji, domagał się Miedwiediew, a krytykowali ją obrońcy praw człowieka i opozycja.

Nowa regulacja pozwala FSB wezwać i ostrzec osoby podejrzewane o to, że "stwarzają warunki lub tworzą przyczyny do popełnienia przestępstwa".

Według zwolenników nowego prawa, ustawa będzie odstraszać przed popełnianiem przestępstw.

Projekt ustawy był krytykowany zarówno przez rosyjską opozycję, jak i organizacje praw człowieka, obawiające się, że pozwoli ona na przetrzymywanie przez FSB ludzi w areszcie bez wyroku sądu. Jej przeciwnicy uważają, że zmiany w prawie mogą zostać użyte do zatrzymywania działaczy opozycji i niezależnych dziennikarzy, a także do udaremnienia demonstracji i protestów.

Będziemy protestować przeciwko tej ustawie, która narusza nasze konstytucyjne prawa - powiedziała szefowa Moskiewskiej Grupy Helsińskiej, 82-letnia Ludmiła Aleksiejewa.

Ta ustawa jest ciosem w społeczeństwo obywatelskie - uważa Lew Ponomariow, lider Ruchu na rzecz Praw Człowieka.

Zdaniem Borysa Niemcowa, byłego wicepremiera Rosji i opozycyjnego liberała, "ustawa jest skierowana przeciwko opozycji".

To jest drakońskie prawo, które nie ma precedensu w świecie i kojarzy się z naszą represyjną przeszłością - ocenił.