Na rok i dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu skazał sąd w Stuttgarcie 52-letniego przedsiębiorcę Joerga Kretschmera. Jego syn przed niespełna dwoma laty, posługując się pistoletem ojca, zastrzelił 15 osób, a kolejnych kilkanaście ranił, po czym popełnił samobójstwo.

Ojciec nastolatka przechowywał broń w sypialni bez żadnego zabezpieczenia. Sąd uznał go za winnego nieumyślnego zabójstwa w 15 przypadkach, nieumyślnego uszkodzenia ciała w 14 przypadkach oraz naruszenia przepisów dotyczących posiadania broni.

Mężczyzna miał w domu legalnie 18 sztuk broni palnej, które przechowywał w sejfie zgodnie z przepisami. Jedynie pistolet Beretta ukryty był w szafie między ubraniami. Tą właśnie bronią posłużył się 11 marca 2009 roku sprawca tragedii w 27-tysięcznym Winnenden. 17-letni Tim Kretschmer zastrzelił osiem uczennic szkoły ponadpodstawowej Albertville, jednego ucznia oraz trzy nauczycielki, a podczas ucieczki zabił kolejne trzy osoby.

Prokurator żądał dla Joerga Kretschmera kary dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu, z kolei obrońcy wnosili o uniewinnienie, wskazując, że oskarżony i jego rodzina ponieśli już konsekwencje.

W precedensowym procesie, który rozpoczął się we wrześniu zeszłego roku, uczestniczyło około 40 oskarżycieli posiłkowych - byli to rodzice zamordowanych dzieci oraz policjanci. Kwestia wysokości kary jest drugorzędna. Najważniejsze, by oskarżony został skazany, nie tylko za naruszenie przepisów o posiadaniu broni, ale też za nieumyślne zabójstwo - powiedział przedstawiciel oskarżycieli posiłkowych Jens Rabe.

Nie ma sprawiedliwości, która pozwoliłaby w jakikolwiek sposób odkupić to piętnastokrotne morderstwo - powiedziała matka jednej z ofiar masakry, Gisela Meyer. Dodała, że ten kto w prywatnym mieszkaniu przechowuje niebezpieczną broń ponosi wielką odpowiedzialność przed społeczeństwem.