Niemcy żyją skandalem, który z obyczajowego zmienia się w prawniczy. Na wolność wyszedł gwiazdor telewizyjny, który ponad cztery miesiące temu trafił do aresztu jako podejrzany o gwałt na swojej partnerce. Oliwy do ognia dolał sąd uzasadnieniem natychmiastowego zwolnienia z aresztu Jörga Kachelmanna.

Argumentem jest bowiem to, że w tej sprawie jest słowo przeciw słowu i, co najważniejsze, możliwe, że zeznania kobiety są wymyśloną historią. To oznacza, że popularny prezenter spędził ponad sto trzydzieści dni za kratkami, choć nie ma przekonujących dowodów przeciw niemu.

Co takie aresztowanie oznacza w jego fachu łatwo sobie wyobrazić, tym bardziej, że przez ten czas wychodziły na jaw jego dziwne czasem upodobania, dziwne, nie znaczy jednak karalne. Dlatego wzburzeni są nie tylko fani Kachelmanna, ale i prawnicy, którzy oceniają, że nie zachowano domniemania niewinności.

Sam gwiazdor nie wypowiada się, bo nie został uznany za niewinnego i czeka go proces. W międzyczasie musi tez zająć się interesami, bo zatrudnia ponad sto osób w firmie, której nazwa MeteoMedia mówi wszystko. Dziś prognozy są dla prezentera nieco lepsze niż przez całą wiosnę i pół lata.