Około 15 tys. Izraelczyków przeszło ulicami Tel Awiwu, by okazać solidarność z żołnierzem Giladem Szalitem. Szalit jest od czterech lat przetrzymywany przez palestyńskich bojowników w Strefie Gazy. Demonstracja jest częścią odbywających się od 12 dni w Izraelu marszów protestacyjnych Ich uczestnicy chcą skłonić rząd do zawarcia ze stroną palestyńską porozumienia w sprawie wymiany więźniów.

Patrzcie na tę wielką falę obywateli maszerujących z nami tysiącami, dziesiątkami tysięcy. Uwolnienie Gilada i jego powrót do domu nie jest tylko życzeniem naszej rodziny, jest to wola narodu - powiedział do zebranego na placu w centrum Tel Awiwu tłumu ojciec więźnia Noam Szalit.

Protesty z dużą frekwencją oznaczają silny nacisk na premiera Benjamina Netanjahu, by dobił targu z rządzącym Strefą Gazy Hamasem, który Izrael uznaje za organizację terrorystyczną.

Netanjahu oświadczył w ubiegłym tygodniu, że gotów jest wymienić tysiąc palestyńskich więźniów za Szalita, ale nie zgadza się z żądaniem Hamasu, by wypuścić również sprawców zbrojnych zamachów na Izraelczyków.

23-letni obecnie Szalit został uprowadzony do Strefy Gazy w czerwcu 2006 roku przez powiązanych z Hamasem bojowników, którzy zabili dwóch innych członków załogi jego czołgu. Do więźnia nie ma jakiegokolwiek dostępu z zewnątrz, a jedynym dowodem, że nadal żyje, jest upublicznione w ubiegłym roku krótkie nagranie wideo.

Według organizatorów marszów protestacyjnych, w ciągu ubiegłego tygodnia wzięło w nich udział około 120 tys. ludzi. Rodzina Szalita deklaruje, że będzie biwakować przed oficjalną rezydencją Netanjahu w Jerozolimie do czasu, aż ponownie zobaczy syna.