Aleksander Łukaszenka ostro skrytykował Rosję, oskarżając ją o finansowe wspieranie białoruskiej opozycji. Białoruski prezydent ocenił, że opozycja w kraju w grudniowych wyborach zyska poparcie najwyżej 150 tys. wyborców.

Łukaszenka przez pięć godzin atakował Rosję, obwiniając ją o pogorszenie stosunków między obydwoma krajami. Oznajmił, że dla obecnego rosyjskiego kierownictwa idea związkowego państwa Rosji i Białorusi jest niewygodna.

Rosyjskiemu biznesowi zarzucił, że sponsoruje białoruską opozycję. Oświadczył, że niedawno zatrzymano kuriera, który przewoził z Rosji na Białoruś 200 tys. dolarów. Według prezydenta rosyjskie pieniądze dla białoruskiej opozycji są przekazywane także przez trzecie kraje. Według niego w Polsce, na Litwie i w Niemczech powstały ośrodki do finansowego wspierania opozycji na Białorusi.

Zdaniem Łukaszenki w wyborach prezydenckich 19 grudnia opozycja może liczyć na wsparcie maksymalnie 150 tys. ludzi. Ilu oni mają zwolenników? Mamy wykazy ich wszystkich. 400 osób - to oddział bojowy, na demonstracjach i mityngach jest ich z 800, a w wyborach mogą liczyć maksimum na 100-150 tysięcy ludzi - powiedział.

Krytykował też politykę energetyczną Kremla wobec jego kraju. Zapowiedział, że jeżeli Rosja postawi zbyt wygórowane warunki dostaw surowców energetycznych, Białoruś zapełni rurociągi skroplonym gazem, a ropę naftową będzie przewozić wagonami.